PRAPOCZĄTEK PIERNICZENIA

WSTĘP

Żart? Skądże znowu. Akcja tej mini telenoweli toczy się w podobnym kraju co Brazylejro. Konkretnie powiastka ma swój początek w mieście zwanym Rio Bimbaneiro, stan Forteczerio.
To opowieść o romantycznej miłości Tobiasa Vidala Kazimiro Kajetanosa Kristofejro do zielonookiej Isaury Konstallerio. Niby wszystko oczywiste, klasyczne, klarowne i baśniowe. Czasami ścieżki naszych uczuć bywają kręte, zawiłe, jak miejscowe winorośle…
Czy na drodze do szczęścia nie stanie zaborczy Leoncio Almeida de Marco? „Happy Ending” na koniec oczekujemy? Przeczytajcie … ?


Pierwsza randka! Tyle zabiegów, mnóstwo przygotowań, ogrom czasu. Wiszący w kuchni, wydzierany kalendarz pokazał – nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Paraliżujący strach ogarnął moje ciało. Temperatura podwyższona, bucham jak parowóz albo lawa płynąca z krateru. Z emocji drżą ręce i nogi. Trudno znaleźć im miejsce i nad niekontrolowanymi ruchami zapanować. To już prawie panika.
Powiadają, że strach ma wielkie oczy! Nieprawda, ma ogromne do tego intensywnie świecące i wręcz hipnotyzujące!!!
Rany, na co dałem się namówić, no niby sam chciałem. Teraz to już nie ma to tamto, nie ma odwrotu, albo wóz albo przewóz…
Gdy już na dobre szczękościsk zablokował mi usta i suchy jak wiór język nie mógł się wydostać na zewnątrz a ręce zaczęły się mocniej pocić…

…W ODDALI JĄ UJRZAŁEM

Już nie było wybacz, nie było możliwości odwrotu, uciekać też nie było gdzie. Zbliżając się do siebie – zamarłem. Podczas powitania, rozdygotany dotknąłem przypadkowo dłonią jeden z jej „guzików”. Ona w odpowiedzi błyskawicznie zatrzepotała „rzęsami”…
Drzwi się zamknęły, zostaliśmy przez chwilę sami. Wymowna cisza i onieśmielenie.

KONSTALLA!

Tak miała na imię…

Serce przemieściło się do gardła, nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Nie wiedziałem co mam dalej robić. Atmosfera gęstniała. Przyjrzałem się jej teraz dokładniej. Wszystko było w niej jak należy, moje oczy niczym fotograficzna cyfrowa lustrzanka utrwalały w pamięci każdy uchwycony nowy kadr. Jednocześnie targały mną zachwyt i obawa. Przecieram twarz, szczypię się w policzek, chcę mieć pewność iż nie jest to sen, że ten dzień właśnie nadszedł, to się dzieje naprawdę, tu i teraz…

Zza rogu wyłonił się *Pan, sprawca tego spotkania randkowego.
– Zdążyliście się poznać? Wyrecytował uśmiechając się szelmowsko.
Nic nie odpowiedziałem, oszołomiony i wciąż sparaliżowany, czekałem co będzie dalej.
– Zaczynamy pierwszą praktyczną lekcję. Z doświadczenia wiem, że miłość od pierwszego wejrzenia czasami nie wystarczy i nie zawsze jest trwała. Zdarza się, że potrzeba czasu i zaangażowania aby to był dojrzały związek. Kontynuuje nauczyciel i doradca w jednym, niczym Lew Starowicz.
– Wiem, że oboje macie lęki, wewnętrzne opory i bariery, ale bądźmy dobrej myśli.
Instruktor mrugnął okiem ?. Po chwili przerwy, kontynuuje.
– Pamiętaj jednak – mówca skierował wzrok na mnie. Jak już się przełamiecie, nawiążecie bliższy kontakt i puszczą „wszystkie hamulce” a tego ostatniego wcale tobie nie życzę, zobaczysz i poczujesz, że ta przygoda była warta wysiłku. Wszystkie „ po drodze” wypieki i rumieńce na twojej twarzy bezcenne, to zawsze będzie jedyne i niepowtarzalne!
Guru zakończył myśl.
Spojrzałem jeszcze raz na nią i w jednej chwili „zzieleniałem”, ona nie musiała, taka już była…
Doradca Matrymonialny i Swatka w jednym, sprawnym ruchem wyciągnął z torby „zestaw instruktorski”…
Mój wzrok zatrzymał się na „tym czymś” na dłużej. Miało przyciski, kabel i wtyczkę. Przecież to nasza pierwsza randka, prawie jęknąłem …
– Spokojnie.
Jakby czytając w moich myślach odpowiedział pomysłodawca dzisiejszej randki w ciemno.
– To tylko takie zabezpieczenie. Wyszeptał i spojrzał wymownie na nią, potem na mnie.
– Przecież podczas waszego wspólnego pierwszego „wyjścia na miasto” muszę nad błędami w „prowadzeniu dialogu” mieć pełną kontrolę! ?
Wiadomo, na początku nie wszystko wychodzi tak jak byśmy tego pragnęli i chcieli ;-), a po co niepożądane…. – nie słuchałem dalej, zamknąłem oczy a bębenki w uszach dostały rozkaz blokady.
Po chwili gdy puściły wzrokowe i słuchowe szlabany słyszę ciąg dalszy matrymonialnego wykładu.
… Pomogę Wam przełamać pierwszą nieśmiałość, zobaczymy czy potraficie się „wspólnie prowadzić”. Chcę mieć pewność, że potrafisz obchodzić się z partnerką, bo kto wie czy ona będzie jedyną, czy nie pojawią się inne, metodyka podrywu będzie podobna.
Chciałbym na końcu, po wszystkich naszych spotkaniach, dać Wam błogosławieństwo. Powiedzieć, że DOBRANA Z WAS PARA!

WYRUSZYLIŚMY NA MIASTO…

Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że na dzisiaj wystarczy ?. Czas przeznaczony na pierwsze randkowe spotkanie dobiegał końca.
Po schadzce w głowie zostaje gorączka i świst, czułem się jak gwizdek od czajnika podczas wrzenia. Wciąż zszokowany próbowałem zrzucić jeszcze nadal ciążący balast potwornego poruszenia.
Zadumany, ostatnie moje spojrzenie na nią i wracam do domu.
Burza myśli i zawierucha jaka zapanowała w głowie po tym spotkaniu nie pozwalała mi zasnąć. Wciąż myśląc o niej, dopijam ostatnie łyczki wieczornej, relaksacyjnej herbaty. Zastanawiałem się, czy nadal będzie wobec mnie taka wyrozumiała, czy zrozumie jak bardzo się staram, jak nie jest łatwe pokonać swoje przyzwyczajenia i słabości.
Opadające powieki i spowolniony rytm pracy serca upominały się o swoje…
Resztkami sił wyszeptałem do siebie.
– Konstallo, jesteś warta P(p)oznania, mam tylko nadzieję, że nie skradniesz mojej duszy…


* – tekst jest podziękowaniem dla Pana Marka Wrześniewskiego a także dla WSZYSTKICH INNYCH INSTRUKTORÓW NAUKI JAZDY TRAMWAJEM NA POZNAŃSKIM TOROWISKU.

6 Responses

  1. Piękny i prawdziwy przekaz, który mógł poczynić prawdziwy pasjonat tego co robi. Pozdrawiam, i czekam na więcej – jeszcze więcej tak superowych wpisów

  2. Gratulujemy motorniczemu Krzysztofowi ? a że tramwaje są “miłością” naszego Jasia szczególnie bliska Moderus GAMMA i BETA dwukierunkowy rozumiemy “uczucie” pierwszego spotkania ?
    Czekamy na kolejny wpis ?
    ps. fantastyczna przygoda…PODRÓŻ ZA JEDEN UŚMIECH ?

  3. Gratuluję. Takie początki może mieć tylko ten, który nie ma “syndromu tygryska”.
    Tramwajarz nie koniecznie darzy uczuciem od pierwszego wejrzenia stalowego potwora. W końcu jednak go dosiada i stają się jednością.
    Pozdrawiam i życzę aby ta jedność dawała coraz więcej satysfakcji.
    Piotr Stachowiak – Tramwajarz

    1. Dziękuje, fajne jest też to, że człowiek po każdym dniu za sterem mógłby pisać i pisać…tylko jest jeden problem, czasami też musi odpocząć ?, dzień za krótki…?
      WSZYSTKICH którzy zaglądają na bloga i czytają SERDECZNIE POZDRAWIAM a także pragnę poinformować, że w opracowaniu PODRÓŻ ZA JEDEN UŚMIECH ? o pewnej wycieczce…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *