DZWONEK BIMBAJARZA – KOSZMAR KIEROWCÓW

„DZWONIŁEM,
DZWONIĘ,
DZWONIĆ BĘDĘ”
*Pierniczy Motorniczy

Z przytupem, z wyciągniętą prawą ręką w geście rzymskiego salutu, pozdrowienia, deklaruję po wsze czasy, jak zrobił to kiedyś Gajusz Juliusz Cezar wołając:

„VENI,
VIDI
VICI”

Stając przed senatem i przekazując im dobre wieści o zwycięstwie…

Nawiązując do powyższych cytatów chciałbym się z Wami Drodzy Motorniczowie podzielić swoimi przemyśleniami. Do pełni szczęścia potrzeba czytelnika Kierowcy, Pieszego i innych „żądnych ulicznych uciech” chętnych ?.
Wszakże przecież po godzinach naszej pracy piastujemy przywołane powyżej statusy uczestników ruchu.

Kurde bele, ale to my Motorowi musimy być najmądrzejszymi pieszymi i najlepszymi kierowcami samochodu w mieście. Fiu, fiu, normalnie mucha nie (w)siada do naszej bryki, nie zaryzykuje, ba nawet nie zdąży do nas dolecieć, nie dane jej jest się zabrać z nami na „krzywy ryj”.
Tacy jesteśmy wspaniali! W czymś się pomyliłem?
Skądże znowu. Nasza fenomenalność nie bierze się z niczego, to są spędzone i wyjeżdżone przez lata miliony godzin za sterem na mieście!
Niestety, nie wszyscy w takim stopniu jak tramwajarze i autobusiarze uczestniczą w codziennym ruchu miejskim.

MIASTO TO KOMUNIKACYJNA DŻUNGLA

Nie myślałem, że kiedykolwiek tak to ujmę, chociaż ubolewam, to jednak rzeczywistość. Natłok społeczeństwa w miastach wymusił reguły i prawa które mają obowiązywać na drodze, a dżungla to wiadomo – przeciwieństwo tych zasad, to „wolna amerykanka” na wszystko! Rany co się porobiło na tych miejskich drogach…

DZWONIŁEM.
Od razu, od pierwszego znalezienia przycisku na pulpicie, od pierwszej jazdy z szkoleniowcem. Byłem nadgorliwym „dzwoniącym”.
Instruktor uznał, że tak będzie lepiej. Z Patronami to już bywało różnie. Jedni karcili, inni chwalili, ale „dzwonek” wytrzymał wszystko, zarówno krytykę jak i słowa pochwały ?.

DZWONIĘ.
Nic odkrywczego, jako prowadzący pojazd szynowy to rozumiemy.
Gorzej ze zrozumieniem tego faktu ma „szeroka koalicja kierowców osobówek”. Wielu z nich uważa się dyskryminowana, wymachując w naszym kierunku, pokazując niejednokrotnie, że też mają sprawny klakson, tak w odwecie. Później czytam w sieci na hejterskich forach paszkwile i „płaczki” uciemiężonych, pokrzywdzonych i przede wszystkim „o dzwonkowanych” kierowców przez cholernego bimbiarza!

DZWONIĆ BĘDĘ.
Jeżeli miałoby być inaczej, to po dość krótkim czasie w tym fachu osiwiejemy. Nie to jednak jest najgorsze, codzienny polski, o języku mowa, zamieniłby się levelami z potoczną łaciną. Do tego jeszcze trzeba wliczyć dodatkowe koszty własne na nowe ciśnieniomierze, z herbatkami uspokajającymi włącznie ?.

Nie tak dawno, jadę moim ulubionym Helmutem i rany boskie, główny nożny dzwonek na dziesięć uderzeń, czasami raz zadzwonił!
Poczułem się jak bez ręki. Szczęście, że te wypasy z lat 50-tych ubiegłego wieku zostały także wyposażone w taki dodatkowy, też nożny „grzybkowy budzik”. Po uderzeniu w niego słychać, ale już bez tego „przytupu” bez tej głośności co w dzwonku podstawowym.
I co? Eldorado! Wielka Pardubicka Forever!
Czujesz, że jedziesz na „nieosiodłanym rumaku”, narowiste to, a okiełzać „potwora” bez bata nie łatwa sztuka. Pozostaje nam powstrzymywanie „krwistego” kolosa, który mógłby szybciej ale bez dzwonka – szpicruta słyszalnego bodźca, bezpiecznej drogi sobie nie utoruje!

Tak, rodowity mieszczuch to pisze, żyję w tym mieście wiele lat i obserwuje, mandaty czasami także otrzymuję ?…
No jak NAS WSZYSTKICH na tej drodze pogodzić?
Pieszych, Rowerzystów, Motocyklistów i Kierowców, o Motorniczych nie wspominając. Pomijam totalny niereformowalny komunikacyjny margines (grupy zawodowe), czyli niebezpieczni i pyszni Kurierzy oraz butni i aroganccy Taksówkarze – to zdecydowani liderzy i pretendenci do tytułu SAMOZWAŃCZYCH SUWERENÓW, PANÓW I WŁADCÓW JEZDNI I CHODNIKÓW! B A N I C I !!!
Sobie jeździmy, czas upływa, siwizny przybywa, a na miejskiej drodze „taniec chocholi” wciąż nie przerwanie trwa i bywa.
Każdemu się spieszy, nam Motorniczym też. Wioząc każdego ranka, sto i więcej osób, zdajemy sobie sprawę iż każdy chciałby się w niej znaleźć na czas. My to wiemy, pasażerowie tramwaju też, pół królestwa i buziak pięknej księżniczki lub księcia dla tego co mi wytłumaczy myślenie „karka” lub „nowobogackiego hedonisty” który uważa że on i tylko on, kosztem transportu zbiorowego powinien być na piedestale!
Prezydenci się zmieniają, koncepcje i wizje miasta wraz z priorytetami komunikacyjnymi także…
Dwadzieścia lat temu kolega próbował mi wytłumaczyć definicję RACJI NADRZĘDNEJ. Udawałem, że rozumiem. Rozumiem teraz, bez udawania.

PIESZY, TRAMWAJ I AUTOBUS, ROWER, MOTOCYKL, SAMOCHÓD OSOBOWY?

W takiej, a nie innej kolejności trzeba patrzeć na priorytety w ruchu miejskim? Proste, z rozsądku, z wieloletnich spostrzeżeń i doświadczeń.

To moje subiektywne spojrzenie na określenie „pierwszeństwa”.

W wersji żartobliwej wychodzi trochę „od ilości do zamożności” ?.
Ciekawe, „kochany kierowco”, czy jak trafisz na ten wpis blogowy, nieważne czy reprezentujesz umiejętności rajdowca, może „niedzielnego januszowego kapelusznika”, albo zwykłego, jeżdżącego zgodnie z przepisami obywatela za kółkiem. To, czy jesteś w stanie wybaczyć motorniczemu, ten jeden dzwonek za dużo, ciebie drażni, pomyśl wtedy, może innym właśnie ratuje życie!
JEST TAKA MOŻLIWOŚĆ ?

Kończąc, tym razem inaczej, ateistycznie z modlitewnym tłem.

Cudowny DZWONKU, Stróżu mój
Zawsze dzwoń, a Ty STÓJ!
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Bądź mi zawsze ku pomocy
Pasażerów moich, ciała mego
Dojedziemy, zdrowo, do celu naszego.

*Pierniczy Motorniczy – subiektywna wizja autora tekstu, zapalony od 25 lat rowerzysta, już mniej zapalony o podobnym stażu kierowca, epizodyczny motocyklista, od zawsze pieszy a teraz motorniczy.

16 Responses

  1. Ja tu z zupełnie innej perspektywy, zza okna mieszkania przy skrzyżowaniu, tylko dzwonki, dzwonki, dzwonki, a w mieście istnieją nie tylko samochody, tramwaje i niesnaski pomiędzy nimi, chciałoby się choć odrobinę spokoju, a nie tylko dzwonki od 5 rano.

    1. Witam. Także i taką perspektywę potrafię zrozumieć. Niestety, nie do zrealizowania w miejskim klimacie. Zgiełk i hałas równa się miasto. Serdecznie pozdrawiam i życzę względnej… ciszy.

  2. Hm,
    Może tym razem z innej strony spróbuję stworzyć komentarz.
    Ptaki mają skrzydła i przestworza.
    Ludzie mają nogi i chodniki.
    Rowerzyści mają rowery i ścieżki rowerowe.
    Samochody mają ulice.
    A tramwaje mają torowiska.
    (ok, ok, koniec już wyliczanki)

    Może warto by rozważyć (całkiem hipotetycznie) jakby to było gdyby tramwaje zaczęły jeździć też po asfalcie? No skoro samochody jeżdżą po torowiskach jak …? rowerzyści często hm pędzą chodnikami, to z jakiej paki ten tramwaj ma pokornie czekać aż kierowca w samochodzie załączy coś co jest pod dachem i pomyśli „a może nie powinienem jeździć po torach”?:)
    Jeżeli samochody mogą, to może puśćmy jeszcze pieszych na torowiska a tramwajom zezwólmy jazdę także po ulicy?
    Chyba nie kupuję tego oszczędzania nadmiaru dzwonka w bimbie, bo “święty”:) kierowca za kółkiem się denerwuje bo coś dzwoni mu.

      1. Mi po prostu wydaje się, że to jest normalna kolej myślenia o ruchu miejskim. już w Sokratejskiej sprawiedliwości można by się doszukać tego o czym pisałem w komentarzu. I bynajmniej, nie jestem jakimś nawiedzonym myślicielem, tylko myślącym, funkcjonującym w gąszczu miasta starymnietoperzem. Wydaje mi się niestety że takiego myślenia nawet na prawku nie uczą, a szkoda, bo powinni.
        Skoro nie masz kół to chodzisz po chodniku, albo fruwasz w powietrzu. Skoro masz koła z oponami – jeździsz po ulicy. Bez opon, – zapraszamy na tory. A nie no są jeszcze gonsiennice, ale czołgi,
        zapraszamy na poligony. 🙂
        Pozdrawiam.

  3. Byłem, jestem i będę pieszym. Byłem jestem i będę rowerzystą. Byłem kierowcą samochodu, choć teraz jestem nim okazjonalnie (częściej pasażerem Uberów, a czasem wypożyczającym samochód) i okazjonalnie będę (np. w nadchodzące 3-tygodniowe wakacje kamperem). Nigdy nie byłem i nie będę motornicznym… choć tramwajem nie raz jechałem i jeszcze pewnie się niejednym i w niejednym mieście przejadę.

    Jako kierowca samochodu prawie nigdy nie korzystałem z klaksonu. Nie rozumiem tych którzy bez realnej potrzeby, tylko z własnej frustracji wyżywają się na przycisku na kierownicy. Sam zawsze gdy miałem realną potrzebę ostrzeżenia innego kierowcy, lub zwrócenia mu uwagi, to jednak zajęty byłem taką reakcją by sytuacji niebezpiecznej zażegnać. Po fakcie często już nie było momentu na trąbienie.

    Jako rowerzysta… bardzo często dzwonka nawet nie miałem. Czy to w kraju gdzie nie jest to obowiązkowe, czy w Polsce. Dzwonek w rowerze uważam za praktycznie nieprzydatny. Najczęściej powinien być używany na kierowców, którzy przecież i tak go nawet nie usłyszą. Tu by się przydał dźwięk jaki wydają tiry czy okręty, by taki kierowca się przejął. Wszak staranowanie roweru, czy wjechanie rowerem w ich bok wielkiej szkody im nie wyrządzi, stąd często brak należytej uwagi. A w sytuacji gdy pieszy wchodzi pod rower i tak wolałem zahamować, przeczekać, ew. zwolnić i powiedzieć przepraszam. Tak, nawet jeśli to pieszy jest nie na swojej części ulicy. Zresztą skoro wszedł nie tam gdzie powinien, to znaczy że projektant ulicy się nie spisał i pieszemu wygodniej jest tam, gdzie projektant wrzucił rower (najczęściej chodzi o ścieżkę wytyczoną na przestrzeni kiedyś przynależnej tylko pieszym).

    Jako pieszy też czasem chętnie bym zwrócił uwagę innym uczestnikom ruchu, ale zazwyczaj przejeżdżają zbyt szybko by kogokolwiek napomnieć dźwiękiem, o spisaniu numerów rejestracyjnych nie wspominając. Niestety, wykroczenia na pieszych pozostają w naszym kraju zazwyczaj bezkarne. Nie jest też miłe dzielenie chodnika z innymi pojazdami. Mimo wszystko dzwonki rowerzystów uznaję za sygnał “uważaj, nadjeżdżam, nie przestrasz się jak cię wyminę”, albo “przepraszam, czy mógłbyś zrobić mi nieco miejsca”. Uznaję je za napomnienia kulturalne, choć pewnie nie zawsze takie są. O wiele lepiej się chodzi tam, gdzie rowerzystów nie wpycha się na chodniki, no ale to rzadkość w Polsce.

    No to jak traktować dzwonki motorniczych? Mimo wszystko uznaje je za ostrzeżenia które mają przede wszystkim uchronić innych uczestników ruchu przed niebezpieczeństwem zderzenia z 20-40 tonami żelastwa Dla pasażerów to również sygnał że motorniczy chce nas sprawnie przewieźć. Dlatego proszę dzwonić. 🙂
    A przy okazji, może warto zgłaszać “wyżej” wszystkie miejsca gdzie jest niebezpieczniej, gdzie tramwaj blokowany korkami samochodowymi, gdzie sygnalizacja świetlna przytrzymuje tramwaj. Podobno w Poznaniu komunikacja miejska jest priorytetowa, może pora przejść od słów i ładnych zdań w miejskich strategiach do czynów. Czego wszystkim nam życzę!

    1. Oj tak, tak, mądrze napisane…Liczę że przez czytających “Dzwonek Bimbajarza…” obowiązkowo PANA KOMENTARZ – musi zostać przeczytane!!!
      DZIĘKUJĘ I POZDRAWIAM ZA TEN GŁOS ROZSĄDKU!

  4. A ja proszę dzwonić i dzwonić! Kilka lat temu Motorniczy, który dzwonił uratował mi pewnie życie. Otóż miałam słuchawki w uszach i kaptur na głowie i weszłam jak półgłówek na przejście na torach nie patrząc na boki. Gdzieś w oddali słyszałam jakiś dzwonek i to mnie powstrzymało od wejścia pod tramwaj. Dziękuję za ten dzwonek. A słuchawek od tego czasu nie włożyłam. Dzwońcie proszę! Pozdrawiam bardzo serdecznie i bardzo cenię Waszą pracę i codziennie jadę bezpiecznie z Wami do pracy.?Katarzyna

    1. Oj Kasiu… Dziękuję za ten komentarz, dający do myślenia, przestroga i zarazem hołd dla “dzwonka”.
      Cieszę się, że napisałaś, “drugie życie” bezcenne :-). Serdecznie pozdrawiam. Krzysztof.

  5. Zdaje się, że wkradł się błąd..”żądnych” a nie “rządnych”, bo od żądać a nie rządzić.

  6. Kłaniam się serdecznie!
    Bardzo życiowe przemyślenia, z którymi pozostaje się zgodzić. Jestem kierowcą, może nawet kierownicą, dopiero od roku. Jednakże do komunikacji miejskiej, wszelakiej, mam szacunek. Wpuszczam, przepuszczam autobusy (szczególnie na Bukowskiej, gdzie nikt nie chce tego biednego kierowcy przepuścić, kiedy w trakcie skrętu musi przejechać przez mój pas), szanuję tory tramwajowe. I znam zasady ruchu drogowego. Nie wjeżdżaj na skrzyżowanie, jeśli nie będziesz mógł go opuścić. Nie blokuj torowiska. Czy to jest takie trudne do zrozumienia dla innych? Przecież gdybyśmy wszyscy postępowali tak, jak trzeba…

    1. Serce rośnie jak ktoś tak właśnie postępuje, tak to postrzega i czuje…
      Byłbym hipokrytą gdybym negował lekką poprawę “obyczajów” na drodze przez ostatnie 20 lat, lecz do normalności jeszcze daleka droga.
      Głęboko wierzę, że właśnie ten młody narybek kierowców i następne pokolenia zmotoryzowanych jest i będzie uwolniony od “szpanu”i buractwa.
      Dzięki za komentarz.Życzę wzajemnego poszanowania i radości na drodze 🙂
      Serdecznie pozdrawiam.

    2. W odpowiedzi do Jedi~~`Szkoda, że nie wszyscy motorniczy szanują tę zasadę “nie wjeżdżaj, jeśli nie będziesz mógł zjechać”. Wjeżdżają, próbują zjechać, a dupa dalej na środku skrzyżowania pas blokuje, bo przystanek pojedynczy. I co wtedy? Trąbić na takiego delikwenta, tak jak on zawsze stoi i dzwoni wniebogłosy na kogoś, kto mu drogę zablokuje, gdy on ma ‘zielone’? Szkoda uszu wszystkich dookoła, tak samo jak szkoda dzwonka, gdy widać, że kierowca nic w danej sytuacji zrobić już nie może i pozostaje jedynie poczekać, aż się z przodu zrobi miejsce. Źle zrobił, że wjechał i zablokował, ale nie motorniczy jest tutaj od pouczania i wymierzania ‘kary’, choćby nawet mu się wydawało inaczej.

  7. Jestem zarówno kierowcą, pieszym jak i pasażerem “cudownej” poznańskiej komunikacji miejskiej. I za każdym razem (niezależnie “kim” akurat jestem) szlag mnie jasny trafia jak motorniczy gwałci dzwonek. Rozumiem zadzwonić raz, dwa razy, ostrzegawczo i zapobiegawczo. Ale momentami mam wrażanie, że motorniczy padł na zawał i zwalił się akurat na przycisk uruchamiający dzwonek. Wymaga się wyrozumiałości od wszystkich, więc i także od motorniczego! Bo rozumiem, gdy jeden baran stanie tak, że zablokuje tramwaj i zrobi to z czystej złośliwości to mu się należy. Ale motorniczy mógłby też zwrócić uwagę, że czasem nawet mimo najszczerszych chęci no ni chu chu nie ma jak zrobić miejsca dla tramwaju i co z tego, że auto podjedzie kilka cm do przodu, jak nadal nie ma jak przejechać. Ale nie, trzeba napieprzać w dzwonek, bo nagle to sprawi, że tramwaj dostanie skrzydeł i przeleci nad korkiem. Wtedy stresują się pasażerowie, kierowca i sam bimbiarz…

    1. Masz dużo racji w tym co piszesz! Nie jest tak, że każdy motorniczy jest super i zawsze wszystko robi jak trzeba i kiedy trzeba.
      Odnośnie nadużywania dzwonka w konkretnych sytuacjach drogowych przez motorniczego nie mam zamiaru nikogo z kolegów jak i siebie bronić.
      Sam uczę się jeszcze poprawnie oceniać daną sytuację, staram się używać umiarkowanie i z “głową” dzwonka w momencie szansy utorowania sobie dalszej możliwości jazdy przy odrobienie życzliwości kierowcy ( np: wspaniały przykład to most Królowej Jadwigi ).
      Używamy także krótkiego impulsu “długich świateł”, czasami wystarczy…
      Dziękuję za ten komentarz, zrównoważony, pokazujący “dzwonek” z innej perspektywy.Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *