– Mamo, Mamo zobacz! Tu jest kasztan, tam jest kasztan, ale duże korale! Jakie fajne, gładkie i miłe w dotyku, starczy żebym zrobiła zapałkowego ludzika – aż piszczała z zachwytu i entuzjazmu parkowa dziewczynka. Emanowała wręcz zaraźliwą radością ?. Sytuacja ma miejsce w Parku Sołackim wzdłuż długiego szpaleru kasztanowców. W środku kalendarzowej jesieni nie jest łatwo znaleźć ten brązowy orzech pod grubą warstwą różnokolorowych opadających liści. Takich i podobnych scenek z rodzinnej spacerowej sielanki jako motorniczy jestem częstym świadkiem. Zwłaszcza gdy mam okazję poprowadzić tabor tramwajowy na moich ulubionych liniach numer 9 i 11. W tym urokliwym miejscu ( przystanek KLIN ) odpuszczam sobie nawet słuchanie muzyki w kabinie. Energia i radość towarzysząca spontanicznemu szukaniu kasztanów pozytywnie oddziałuje na obserwujących to wszystko pasażerów zza szyby tramwaju. Na twarzach pojawia się nieśmiały i życzliwy uśmiech. Niektórzy intensywnie wpatrując się mrużą oczy, zagłębiając się wspomnieniami w swoją dziecięcą przeszłość, widzą w dziewczynce swoje lustrzane odbicie. W takich właśnie chwilach, można wiele odczytać z ludzkich twarzy, nawet z wewnętrznego lusterka motorniczego… Plenerowe jesienne „zajawki” pozytywnie nastrajają do dalszej pracy.
Jesienne torowisko oznacza tyle, że jest bardzo ślisko! Ta przepiękna i klimatyczna pora roku charakteryzuje się bajkowymi pejzażami i przeróżnymi anomaliami pogodowymi. Gdzieś tam podczas kursu cieszymy oko na widok tęczy, chwila wcześniej – przelotne intensywne opady, tudzież słońce wychyla się przyjaźnie zza chmur i mruga zalotnie swoimi promieniami.
Po chwili porywisty wiatr unosi kopiec z liści w powietrze i mknie niczym animowany Sindbad na latającym perskim dywanie ?. Rozglądając się w podmiejskich lasach i parkach, na skwerach i nadwarciańskich łąkach nie trudno zobaczyć dary natury w postaci różnorakiej i majestatycznie zabarwionej grzybni. Nagła zmienność i nieprzewidywalność pogodowa to taka wizytówka jesieni. Ta pora roku ma swój jedyny i niepowtarzalny urok. Jesień to niezaprzeczalnie baśniowy czas. Przecież gdyby tak nie było, czy ktoś kiedyś zadawałby sobie tyle trudu z wymyślaniem przeróżnych, oryginalnych określeń ; BABIE LATO, POLSKA ZŁOTA JESIEŃ i inne ciekawe nazwy ?.
Tam gdzie dla innych radość i beztroska, musi być przeciwwaga – wzmożona koncentracja i dodatkowy stres. Tak jest w naszej posłudze przewozowej. Tramwaj na jesiennym torowisku to specyficzny i swoisty mezalians. Jak przez październikową poranną mgiełkę przypominam sobie, gdy 3 lata temu zaczynałem swoją przygodę na tramwajowym szlaku. Dudnią w uszach po dziś dzień słowa Instruktorów nauki jazdy i później Patronów.
– Dobrze, że uczysz się jeździć jesienną porą, to najtrudniejszy czas dla motorniczego na torowisku. Szybko to zrozumiesz gdy wpadniesz w pierwszy poślizg! Powtarzali po wielokroć.
Tak to prawda. To uczucie bezsilności – bezcenne doświadczenie. Uczy pokory i mobilizuje. Jestem wdzięczny losowi i tym którzy z pobłażaniem przyglądali się moim nieudolnym początkowym wyczynom na torowisku. Okiełzać tyle ton stali na śliskiej szynie to niełatwa sztuka, trudno żółtodziobowi przewidzieć co się może stać…
Porady i schematy które pomogą o tej porze roku są niezmienne. Dbałość z naszej strony o dobrą widoczność, o zachowanie należytej odległości. Niby banały. Bezpieczny odstęp od innych uczestników ruchu a także pewna nasza doza przewidywania i trafnego oceniania danej sytuacji jezdnej i ruchowej. Śliska nawierzchnia, dodatkowo okraszona podkładem z liści plus zabłocenia i podobne inne czynniki mogą wpływać na wszystkich innych uczestników ruchu.
Warto czasami zajrzeć do „przypominajki” na internetową stronę dla Motorniczych Wydziału Przewozów Tramwajowych PS1 i jak mantrę rok w rok przeczytać i przypomnieć sobie obwarowania tego specyficznego okresu dla komunikacji zbiorowej. Zwłaszcza, że z codziennej praktyki My Motorniczowie w Poznaniu borykamy się z przeciwnościami losu w wielu już kultowych miejscach. Na pewno należą do nich trasy:
– Wilczak (od Murawa do pętli)
– Winogrady na całej długości
– Sołacz (od Wielkopolskiej do Uniwersytetu Przyrodniczego)
– Reymonta, Hetmańska – Arciszewskiego
– Przybyszewskiego (od Marcelińskiej do Bukowskiej, czasem do Samarzewskiego)
– odcinki przystankowe na torowisku Fredry
– bardzo nieprzewidywalna Głogowska od Krauthofera
– Królowej Jadwigi zjazd z mostu w kierunku przystanku AWF
Te powyższe, to tylko najczęściej przez Was Koleżanki i Koledzy Motorowi wymienione! Serce rośnie z kilku powodów. Dla mnie osobiście, że na pytanie o śliskie miejsca na poznańskim torowisku, odpowiedziało przez „Messengera” przeszło 50-ciu. To stanowi prawie 10% czynnej przewozowej kadry szynowej! Potęgi odzewu niech doda fakt, że wysłałem to pytanie do 60-ciu losowo wybranych motorniczych z różnym stażem pracy za sterami tramwajowymi. DZIĘKUJĘ! ? To pokazuje także, że wiedza i świadomość czyhających „śliskich torowiskowych niespodzianek” wśród jezdnej załogi jest bardzo duża!
Wiadomo, nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej…I tutaj zwracam się z apelem do tych wszystkich samozwańczych „debeściaków” którzy czytając to wzdrygają tylko ramionami i kwitują całość sarkastycznym uśmieszkiem. Czasami piasecznica z sypiącym się piaskiem po szynie nie pomaga w hamowaniu, wraz z wszystkimi systemami umożliwiającymi bezpieczne zatrzymanie „kolosa”. Stosujmy zasadę ograniczonego zaufania do tej „śliskiej szyny” w szczególności! Na to nie ma mocnych. Truizm? Zapewne…ale więcej pokory i dodatkowej koncentracji nikomu nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie, bo każda kolejna jesień na torowisku wydaje się łatwiejsza.
Więc bądźmy czujni, żeby nam Motorniczym w tym niełatwym pogodowym okresie tylko słońce przeszkadzało a nie śliska szyna. Żeby listopadowa kapryśna i nostalgiczna aura nie wpływała na nasz refleks. Aby ta jesienna, odbiegająca od normy szybkość reakcji wszystkich uczestników ruchu miejskiego nie rzutowała na komunikacyjne zdarzenia. Niech ta jesień będzie także dla Motorniczych wesoła, kolorowa i pełna pozytywnych odczuć i emocji.
Wiem, wiem, łatwo było to napisać. Trudniej zrealizować…Często ostatnio jednak słyszę taki mądry frazes :
CHCIEĆ TO MÓC !!!
???
XxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXxXx
– specjalne podziękowania dla Sebastiana Wyrzyka za pomysł i podpowiedź na ten jesienny wpis blogowy.
– serdeczne podziękowania dla Roberta Bartkowiaka „międzynarodowego motorniczego” i pasjonata fotografii komunikacyjnej za udostępnienie zasobów zdjęciowych.
– w tekście wykorzystano bajkowy wiersz pt. PRAWDA O TRAMWAJACH, autor – Światopełk Karpiński ( przedwojenny polski poeta i satyryk )
Piotr
Dawno, dawno temu, u schyłku XX wieku ruszyłem Ósemką ze słynnego Pigalaka w kierunku Pl. Wielkopolskiego. Pamiętam była jesień. Była to też stodwójka, typu kanciastego w wesołym kolorze red. Z daleka widziałem, że gdzieś tam na wysokości apteki gość manewruje na torowisku autem m-ki fiat 125p. Rozpocząłem już hamowanie, a ten kanciasty mój wagon postanowił nie słuchać mnie w ogóle i coraz bardziej przyspieszał. Jak wiemy tam jest z górki. Do tego oczywiście efekt śliskiej szyny, ale także stresu i braku – jeszcze – doświadczenia. Finalnie doszło do niewielkiej stłuczki. Kierowca i ja wystraszeni.
W każdym razie doświadczyłem wtedy jak długi może być proces hamowania tramwajem.
Czarna szyna plus początek mżawki plus liście, to chyba już nie ,,łyżwy”, to ,,bolero”.
Dziękuję Krzysiek za przypomnienie tym pięknym, kolorowym wpisem, o tym bym pamiętał, że nie tylko brak doświadczenia, ale także i rutyna… gubią.
Piotr
Karol
Witam
Cieszę się, że poruszyłeś temat “Jesiennego torowiska”. Zgodzę się z Tobą, ze śliskie szyny szybko nauczą pokory niejednego chojraka oraz zweryfikują umiejętności niejednego z motorniczych. Według mnie każdy motorniczy powinien ( wiem, że to nierealne) uczyć się jeździć po “czarnej szynie” w okresie jesiennym i to wagonem typu 105 Na- wiedzieliby, że rozruch i hamowanie w takich warunkach trzeba przeprowadzać łagodnie. Teraz często zdarza się, że narzekają, że mając wagon z piasecznicami nie mogą ujechać- a jeszcze nie tak dawno wagony 105 Na musiały pokonywać wzniesienie na ul.Wołyńskiej w kierunku Piątkowskiej.
Mimo to życzę wszystkim i sobie jak najmniej “czarnych szyn”.
Pozdrawiam
Myszka
Hej… No ci powiem… Piękny opis jesiennej, mojej ukochanej pogody, przyrody… I niestety strzał w pysk w naszej pracy… Nie raz jadąc tatra na solaczu zaczynam się modlic bo wagon mam na zero na hamowaniu a ona sobie franca jedzie jak gdyby nigdy nic…. Najlepsza nauka tam na 105 dla tych właśnie cwaniaczkow… Linia nr 3 wagon typu 105Na i szkoła driftu tramwajem zaliczona… Pytanie tylko z jakim skutkiem… Po jesieni przychodzi zima która też potrafi nam pokazać pazury… Ale musimy to jakoś przeżyć… Oby jeszcze tylko ludzie mieli rozum i nie zbierali kasztanow czy liści blisko albo w torowisku… Dobrej i bezpiecznej jesieni dla Nas wszystkich!