Kończy się lato, zaczyna jesień. Dla nas motorowych kończą się żarty na torowisku. Szkoły zapełniają się uczniami, wozimy ich codziennie. Studenci także wrócili do naszego miasta, na swoje uczelnie. Ostatni urlopowicze powrócili z letnich wojaży. W parkach widać gromadki dzieciaków zbierające różnego rodzaju liście, a My jesteśmy w naszych niezniszczalnych maszynach atakowani opadającymi liśćmi niczym meteorytami w przestrzeni kosmicznej ;-). Do tego stanu rzeczy dokładają się co rusz opady deszczu o różnym natężeniu, intensywności i mamy kwintesencję tej specyficznej pory roku. Taka jest jesień, jak taka truskaweczka 😉 na torcie – puenta w wersji byłego reprezentacyjnego obrońcy ,obecnie „klasyka” komentatorskiego. Niedziela , uwielbiam ten dzień za sterem. Dzisiaj jest jednak inaczej- to nie jest mój dzień. Zaczynam rozumieć koleżanki i kolegów wykorzystujących na końcowych pętlach każdą wolną chwilę na choćby częściową regeneracje i uzupełnienie braków snu. Ostatni łuk i przystanek końcowy. Górczyn. Pasażerowie opuszczają tramwaj a moje zmęczone oczy zaglądają na panel i widzą dwie piękne cyfry i gwiazdkę – *34. Długaaaa przerwa. Wreszcie, próbuję zebrać myśli i co raz bardziej powolnymi ruchami dojeżdżam do sygnalizatora. Wyświetla się kreska pozioma i o to chodzi :-). Zanim powieki stały się cięższe niż zwykle, zdążyłem nastawić alarm w telefonie…
Nie wierzę, ruszam wreszcie linią numer 3 ! Tak długo czekałem, entuzjazm mnie nie opuszczał aż do ostatniego łuku i prostej wieńczącej przystanek na Wilczaku. Mhhh staram sobie przypomnieć kiedy ostatni raz byłem na lodowisku, tak jakieś 30 lat temu, „Bogdanka” z kolegami ze szkoły. Siniaki przeminęły ale tamte doświadczenie, poczucie bezsilności i pokładów adrenaliny, to zostało w pamięci na zawsze. Warto było sobie to przypomnieć!
Linia nr 5, pięknie, to jak jeszcze do kompletu dorzucimy linie nr 1 i 7 to będzie mega turystycznie. Przy Dworcu Zachodnim system track włączony na wprost, a co przecież przez Święty Marcin pojedziemy za….2 lata? Podjeżdżam do skrzyżowania, zwrotnica posłusznie zmienia położenie. Na łuku przy światłach, z Mostu Dworcowego kolega z 12tki lekko zdziwiony że nie jadę, to sam jedzie. Tutaj pomroczność wolno ustępowała. Światło zadane, chwytam laminowany rozkład, drugą ręką panicznie przesuwam na elektronicznym panelu następne nazwy przystanków i nie widzę Kaponiera tylko….Wierzbięcice, o rany!!! Olśnienie przybyło o pół metra za późno. Najechałem na zwrotnicę zadaną na wprost! Wybiegam jak oparzony, sprawdzam sytuację z przodu i z tyłu, z naprzeciwka 8-ka, ufff wołam kolegę motorniczego . Jest asekuracja, pojazd wycofany, zwrotnica ręcznie przełożona prawidłowo na prawo i po chwili na zmierzwionych minach pasażerów ponownie pojawia się banan :). Jeszcze wracając do kabiny pasażer zagaił do mnie: To tramwaj jedzie do tyłu?
Panie kochany, jak Pan staniesz przy Ławicy i chwilę odczekasz to zobaczysz, że nawet samoloty w powietrzu to potrafią! – wyraźnie zadowolony i o kilogram lżejszy odpowiedziałem. Nawet by uwierzył, ale nie dałem rady w przypływie radości do końca zachować powagi…
Rozglądam się dookoła i coś jest nie tak. Fotel z Solarisa Tramino, wielkość wnętrza z Siemensa Combino, łatwo jak w Helmucie, oooo i kuszetka nad głową rozkładana rodem z PKP – kabina marzenie. Jeszcze raz patrzę, czy to aby na pewno mój pojazd?
Ahhh ta jesień, depresyjnie, strzępki słońca łykamy jak świeży tlen, ilość suszu grzybowego w słoikach się zgadza. Inni szukają namiastki ciepła w saunie, albo wspomnień lata i promieni słonecznych w kabinach o dużej mocy świetlnej. Niektórzy odwiedzają psychoterapeutów celem pogadania za 100 lub 200 zeta. Wybrańcy natomiast cyklicznie korzystają z darmowej opcji wyspowiadania i wypłakania się w rękaw Szefa/Szefowej. Czasami natomiast o taką wizytę zabiega zwierzchnik, też jest „sympatycznie” z tą jednak różnicą, że rozmowa bankowo zakończy się podpisem pracownika na ZAŚWIADCZENIU ( druk samokopiujący z pieczątką Wydziału Przewozów Tramwajowych ). Ta forma terapii już nie jest jednak darmowa, kosztuję to nas przy następnej wypłacie umniejszenie naszej premii o 60 albo 70 złociszy….Taniocha.
Można? Można.
”Mimozami jesień się zaczyna…”♫♫♫ śpiewał niezapomniany Czesław Niemen.
Patrzysz na kolegę i słyszysz że znowu nie stałem za nim przepisowe 30 metrów, tudzież ładnie ubrani z surowymi minami „ nadzorcy ” kwestionują oryginalność Twojego stroju służbowego ;-)…
„Mimozami jesień się zaczyna…”♫♫♫.
Poranek w pełni, jak w płatnej szkółce niedzielnej, jedni intensywnie haftują a inni na „stole mikserskim” szydełkują…
Bim bam bom! Bim bam bom! Bim… Ktoś odjeżdża? Jednak nie! Na wpół przytomny przypominam sobie o nastawionym alarmie w telefonie! Powieki walczą o dodatkowe sekundy. Przecieram leniwie zaparowane szyby w kabinie.
JUŻ NIE WIEM CO Z TEGO WSZYSTKIEGO BYŁO JAWĄ A CO SNEM 🙂.
Na sygnalizatorze – pion, a z letargu definitywnie i ostatecznie przywraca mnie do świata żywych nie do podrobienia, mądraliński głos dyżurnego świdrujący niczym młot pneumatyczny: Te młody ja za ciebie na przystanek nie podjadę!!! Jak zawsze wcześniej i tym razem zabrakło mi pary i mocy w gębie żeby spróbować odpowiedzieć ;-).
Nie dajmy się jesieni, walczmy wszystkimi możliwymi sposobami, chodzi o nas, najbliższych a w pracy przede wszystkim o pasażerów. PRZEWOZIMY BEZPIECZNIE Z PUNKTU A DO PUNKTU B, BRZMI JAK MANTRA, ale może czasami warto sobie powtórzyć po co siedzimy w tramwaju.
Regenerujmy siły wszystkimi możliwymi sposobami ( patrz numer lipcowy 2017 Z życia MPK, artykuł -10 sposobów na pozbycie się stresu, opis punktu 8 ). Czasami 5-10 minut drzemki uczyni dzień łatwiejszym, czego nam motorniczym w tym trudnym jesiennym okresie życzę!
Krzysztof
JAN SZYDEŁKO – HISTORIA MPK.
W styczniu 2018 roku pożegnał się z nami od strony zawodowej! Teraz już Emeryt 🙂
Ja znałem tego Pana pół roku, inni 40 lat…
Tym wpisem “Przesilenie z motorniczym w tle” min. chciałem w zakamuflowany, może trochę ironicznie i z pewną dozą sarkazmu podziękować że Pana poznałem Panie Janie!
ŻYCZĘ ZDROWIA i mam głęboką nadzieję że w “nowej rzeczywistości”
znajdzie się ktoś kto Pana “przegada”!
Tylko czy to jest możliwe? 😛
Z szacunkiem i poważaniem
Krzysztof “Piernik” Żukiewicz
ps. Jeżeli ktoś nie miał okazji osobiście przy kawce pożegnać Pana Jana zachęcam do komentarzy.