HALUNY I ŻYCIOWY HORROR

– Eustachiuszu! Czy wiesz, że w różnych filmach, cały czas, nas wciąż straszą? Czasami może śmieszą i do głowy różne zmory pakują? Reżyser i scenarzysta – razem pstryknięciem palca, w wir akcji przenoszą i o twoim losie decydują? Na początek sielanka, chwile później wartka i krwista akcja, a po półtorej godzinie już „ende”, koniec z tobą. Tylko napisy końcowe otuchy dodają, że wciąż żyjemy! ?

– Przestań Krzysztofie… – zachęcająco kufel kolega podniósł

– Zapalisz? Mimochodem zaproponował.

– Ja nie palę. Wystarczą mi te specyficzne opary, tych “leczniczych konopi”. ?

– No to na zdrowie! Kontynuuj! ?

– Filmy. Gatunek horrory! Prawie krzyknąłem.

– Na ekranie aktorzy swoim jadem kąsają, aż nie wykończą! A najgorsze, że „zabójczej mikstury” w nadmiarze produkują. Taka konwencja, ale nie wprawionym w horrorach, filmowym maniakom sielankowe życie zatruwają. Przewijają się w scenkach, różnej maści psychopaci i dewianci. Tacy z aparycją pudelka, uśmiechem cocker spaniela, niestety z wnętrzem – american pit bull terriera. Krew się leje gęsto. Chłopie! Ile ja już takich filmów klasy “B” i “C”, w swoim życiu obejrzałem? Setkami operować zaczynam! Perełek w gatunku niewiele, może na siłę, z 20-cia się doliczyłem. Różne to historyjki, z palca przeważnie wyssane. Kto lubi się bać, to go nie zniechęci ?. Ostatnio kolejnego gniota „niższego sortem” obejrzałem. Pal licho tytuł, nie wart promowania. O takim lwie ludojadzie, co po Amsterdamie hasał. Jak mnie się przykro zrobiło. Jest taka scena. Wpada ten „grzywacz” w centrum miasta, do tramwaju – rzeź nieprawdopodobna. Aaaaa, że tramwaj długi – Siemens Combino to… Lecz nie o masakrze chciałem wątek pociągnąć, tylko ręce złożyłem z politowaniem jak… tramwaj z impetem uderzył w kamienice!

Tak po ludzku, żal mi się zrobiło. Dla potrzeb filmu, dla tej scenerii i dramaturgii – takiej maszynie, życie na zawsze skróciło!!! ☹ Tyradę skończyłem.

– Co ty do mnie mówisz? Ty aby na pewno, nic po kryjomu nie palisz? Czy o pracy znów „przemycasz” i zaczynasz?

– Nie, nie! Szelmowsko się uśmiechnąłem ?

Dobraaaaa, nieważne. Ręką dezaprobaty machnąłem. Z nadzieją wspomniany wątek, nowy pragnę uchwycić i podtrzymać.

– Jeżeli o pracy kolego mój miły, wiedzieć musisz, że u mnie 140-lecie firmy się szykuję. Odparłem znacznie ożywiony i podekscytowany.

– No i co z tego? Imprezka będzie? O czym my gadamy…

Spojrzał z niezrozumieniem i politowaniem.

Nie podziela kolega mojego entuzjazmu? Szepnąłem pod nosem, już tylko do siebie.

– Browarków za dużo? Mózgownice coś blokuje? Delikatnymi inwektywami mnie kompan bombarduje. Kolega złowieszczo okiem na mnie łypie i mówi.

– Ogarnij się mój przyjacielu…

– Ostatnie z pianką kolego szanowny – dodałem.

Aż wzdrygnął się jegomość kufel ponosząc, że tematy się skończyły i o filmach i pracy, przynudzać zaczynam.

Nieznośna cisza.

Łyk złocistego napoju zwilża usta i gasi chwilowe pragnienie. W pełnym przeciwieństwie do odczuć chorobowych, którymi „globalny świat” zaczyna być targany, słyszę kojące słowa piosenki. Dźwięki, ledwie się przebijają przez tumult i zgiełk panujący w knajpce. Rozglądam się po stolikach. Refren przeszywa na wskroś. Takie czasy, że Didżej tylko kawałeczek dawnego przeboju, jako przerywnik między inne utwory wplecione;

„Więc chodź, pomaluj mój świat

Na żółto i na niebiesko,

Niech na niebie stanie tęcza

Malowana twoją kredką.

– – – – – – – – – – – – – – – –

Więc chodź, pomaluj mi życie

Niech świat mój się zarumieni,

Niech zalśni w pełnym słońcu,

Kolorami całej ziemi.”

 ♫ ♫ ♫ ♫ ♫ ♫

Z toalety czas skorzystać. Niełatwa to, na ten moment sztuka. Błędnik naruszony, parametry przestrzenne przekłamuje. Wzrok mglisty i przeszklony, w zakresie widoczności znacznie umniejszony.

Do przystanku szczęśliwie i bez przygód się doczłapałem. Nie, żeby od razu uberopodobnym transportem uciekać do domu. Kulturalnie tramwajem – postanowiłem! Zgodę z zasobnością, uszczuplonego portfela wcześniej  – uzgodniłem ?. W życie plan wdrożony. Siedzę już wygodnie. Aż tu nagle! Zmęczone oczy „plakat atakuje”!

Mętnym wzrokiem spojrzałem, nawet czytać jeszcze mogłem. Po „obczajeniu”, w głowie przemyślenia, w nadmiarze się kotłują.

– Rany! Biedny studencie, niełatwa przed tobą droga. Usłana różami nie będzie – bez protekcji lub „z polecenia”. Ile „głów ściętych” po drodze, nawet tym co teraz rękę na przywitanie podajesz. Długa i „trupem uściełana”, ta ścieżka zawodowa. Insygnia królewskie dla wytrwałych czekają. Po latach na piedestał dobrniesz, a tam już czeka na ciebie berło i korona ( byle nie ta wirusowa ).

Jak już w temacie jesteśmy, żeby sarkazmu nie użyć – w centrum jej uwagi. Pandemia wirusowa ogłoszona. Ale spokojnie. Jako gatunek ludzki w swej pyszności do eksperymentów i do praw natury, wciąż niepokonany. Uda się! Po raz kolejny, damy radę! Więc poczekajcie wszelakiej maści nostardamusy, wizjonerzy, wróżbici i szarlatani. Piewcy Armagedonu – teraz jeszcze przetrwamy. Relax! Koniec świata na późniejsze terminy, uroczyście ogłaszam – odkładamy! Może jednak w najbliższym okresie, blokowisko na ogródkowe bunkro-schrony z pełnym wyposażeniem czas zamienić!? Wirusy jak obcy we wszechświecie, ciągle czyhają i się mutują… rasie ludzkiej zagrażają!

W przewietrzanym tramwaju, czuje kuchnie światową. Spożywaną na szybko – po trunkową ?. Tudzież zapach tureckiego kebaba się rozchodzi. Z innej części pojazdu, nozdrza przeszywają aromaty, z takiego „zdrowego” mięso pochodnego dania. Rozglądać się zaczynam dogorywającymi oczami. Jakaś chińszczyzna? Tak, ale to tylko „krewetkowe” naleśniczki – smaczne azjatyckie sajgonki! Czuję jak powieki opadają, jestem jakiś „niegłodny życia”, zniesmaczony i zblazowany. Gdyby nie „duch agnoscyzmu”, rzekłbym nawet – przez Boga opuszczony. Jeszcze nie kicham, lecz potwornie zmęczony…

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

 – Obudź się! Otwórz oczy! Krzyczysz przez sen!

Z głębokiego letargu żoneczka wybudza. Co to były za koszmary? Jak szczur z rur kanalizacyjnych, mokry i „nie wyjściowy” z łóżka wstać próbuję. Patrzałki przecieram, lekko posklejane. Czas rzeczywistość przyporządkować. 

– O kurczę! Piwo z kolegą było, czy tylko mi się śniło?

Nie rozstrzygając, w kalendarzyk mpkowski zaglądam, żeby się upewnić. Tak, dobrze pamiętałem – dzisiaj wolny dzień. Po kawie i śniadaniu laptopa otwieram. Do elektronicznej poczty czas zajrzeć, zanim „multisportową” rekreację wdrożę w życie.

Cyk! Z okienka wiadomość pierwsza się pojawia. Tylko początek w tym języku zrozumiałem – Hallo mein Freund! Dodatkowo załącznik z screenem – nic nie pokumałem.

Więc messengera „w te pędy” odpalam i do Roberta wypisuje.

– Co się stało? Możesz na nasz ojczysty język przetłumaczyć?

– Chciałem zapytać. Czy na wymianę się załapałeś? Wniosek wypełniłeś? Odpisał dwuzawodowiec z Dresdner Verkehrsbetriebe AG.

– O ja pierniczę! Nie, nie nic nie wiedziałem, jaka szkoda, że się nie dowiedziałem.

– Ale Krzysztofie, czy ty masz uprawnienia na autobusy? Bo oferta tyczyła elity transportowej, tej wszechstronnej…

Przez chwilę zazdrość, rozumem owładnęła. I na spokojnie informacje kompletuje.

– Robert więcej szczegółów …

– No jak w oficjalnej zajawce na naszej stronie internetowej. DVAG i MPK Poznań wcieliły w życie porozumienie, na mocy którego 15-tu wyznaczonych, z obu firm będzie odbywało kilkudniowy „wymienny staż” w naszych miastach. Oficjalnie poznanie taboru i infrastruktury.

– Ale w jakim celu taka wymiana? Drapię się za uchem i zrozumieć próbuję.

– Europa transportowa bez granic. Nawet miejskich przewoźników, jak widać obejmuję. Obcokrajowców „za chlebem” jest wszędzie dużo, wiesz dobrze, że w samej Polsce do 100 tysięcy z uprawnieniami na autobusy kierowców brakuje. Lecz problem europejski się staje. Pracodawca zmienia warunki, kusi i pracowników do zmiany barw przekonuje. Wymiana pracownicza to element tej układanki, żeby kierowców i motorniczych mieć „mobilnych” i „kumatych”, a nie z łapanki ?. Hindusi, Azjaci i nacje ze Wschodu ruszają wspomóc Europę, nie tylko Zachodu. Wyjaśnił Roberto to mgliście i zawile. Kiwam głową z niedowierzaniem, jeszcze jakąś chwile. Myślę i wymyślić nic mądrego nie mogę…

Dziś pierwszy kwietnia? ?

Czas ochłonąć! Przedwcześnie, wartkim i zimnym strumieniem polewam głowę. Tak dla pewności, dla wszystkich – na tego Dyngusa polecam mydło, zaś później wodę!

???

————————————————————-

– pozdrowienia i podziękowania za bezinteresowną “rodzicielską” przysługę dla kolegi motorniczego DJ Roberto Antares.

– podziękowania za współpracę dla Roberta Bartkowiaka, od 2015 roku pracownika Dresdner Verkehrsbetriebe AG, wcześniej z 5 letnim stażem motorniczego w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Poznaniu.

– inspiracją do tekstu powyżej jest mix rzeczywistości, wydumania i wyobraźni, a także filmy i literatura, która wymaga wyszczególnienia:

1. Jedenaście sezonów serialu „ Z ARCHIWUM X” ?

2. Film „Uncaged – Krwiożerczy postrach miasta” – reżyser Dick Mass

3. Kwartalnik „KOMUNIKACJA PUBLICZNA” wydanie 2 / 2018.

-w tekście wykorzystano fragment piosenki; CHODŹ POMALUJ MÓJ ŚWIAT, autor tekstu: Marek Dutkiewicz, kompozycja: Janusz Kruk, wykonanie oryginalne: 2 plus 1, rok powstania:1972

-wizerunek motywacyjnej “blachy ściennej” z czasów PRL-u , rok 1962 (WODA MYDŁO)

6 Responses

  1. Dziękuję za pozdrowienia i cieszę się, że mogłem taką bezinteresowną przysługę rodzicielską ofiarować.
    Zresztą Ty i Twój syn niemało mi pomogliście przy tej “akcji”.
    Pozdrawiam również.

  2. Oby to mycie rąk przeksztalcilo się w nawyk. Bo z higieną kiepsko bywało. Nie tylko w Polsce. Koronawirus niech znika i to zaraz, mycie rąk niech zostaje

  3. Cześć
    Trzeba przyznać, że fantazji Tobie nie brakuje . Szkoda tylko, że koronawirus COVID-19 nie jest primaaprilisowym żartem. Woda i mydło rzeczywiście się przydadzą. Może niektórym po zakończeniu pandemii nawyk częstego mycia wejdzie w nawyk- ” częste mycie wydłuży nam życie”.
    Pozdrawiam

    1. Witam. Niewątpliwie w całej negatywnej palecie minusów związanych z pandemią, być może niektórzy poznają siebie na nowo. Siebie i najbliższych z otoczenia.
      A i tematy higieny osobistej w momencie zagrożenia, także będą na “plus” w normalnym życiu, które mam nadzieję szybko wróci do normy!
      Do zobaczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *