Mam na imię Arthur. Czy na początek nie wypadałoby coś wspomnieć o dzieciństwie i dorastaniu? To czas spowity mgłą niewypowiedzianej rozpaczy. Leżę i patrzę w ścianę. Wkulony w kąt z poduszką mokrą od mimowolnych łez tęsknoty.
I tyle wystarczy! Taaaa, ale było to prawie trzy dekady temu…
Wpatrując się w obgryzione do krwi paznokcie – na skrawku łóżka zadaje sobie ciągle te sama pytania. One wciąż wracają, jak bumerang. Gdzie jesteś Tato? Kim ty jesteś? Dlaczego mnie opuściłeś? Czemu nie jesteś częścią mojego życia? Permanentny smutek – nawet echo już przestało zadanym pytaniom wtórować…
Przygnębiająca nicość. Skowyt niemocy – parszywego przeznaczenia. Narastające i piętrzące się “czemu” i “dlaczego” zaburzają porządek dnia. Wraz z zapadającym zmrokiem, koszmary i wyimaginowane potwory powracają.
Tylko obecność światła lampki na stoliku, w tym mrocznym okresie pozwala zaliczyć kolejny niespokojny sen.
– Arthurze, mój „wesołku” chodź szybko! Zaczyna się nasz ulubiony talk-show – zawołała Matka.
Brak informacji o moim Ojcu pogarsza sytuacje. Narastający rodzinny problemem zdrowotny zmusza mnie do radykalnych działań. Muszę go za wszelką cenę odszukać! Wieloletnie tropy i starania się urealniają. Wreszcie długo wyczekiwany przełom. Thomas Wayne – tak brzmi jego nazwisko. Pozostaje zlokalizować jego miejsce pobytu. Tak mija kolejnych kilka miesięcy mojego popapranego żywota.
Drogi prowadzą do Polski, a konkretnie do Agencji Konsularnej Stanów Zjednoczonych Ameryki w Poznaniu. Z wskazówek wynika, że Ojciec pojawi się na Ogólnopolskim Sympozjum Komunikacyjnym. A dokładniej, sala konferencyjna na Zajezdni Franowo. Więc lot samolotem – od kiedy pamiętam zawsze się ich bałem.
Kompulsywnie zaczynam się pakować. Zerkam jeszcze na pomięty zwitek kartki i odkładam kolejny tekst do szuflady;
„…Ciężko jest być wszędzie i jednocześnie nigdzie,
Ciężko jest się wspinać, jak od zawsze w windzie,
Gdzie te strome schody i te trudności wszystkie,
Ominąłem zbędny temat, myślałem, że łatwiej przyjdzie,
W sumie się nie pomyliłem, ale i tak czas zmarnowałem,
Na “Spacerze” już mówiłem, ze wskazówkami się ścigałem,
Patrząc z perspektywy czasu, ewidentnie przegrałem,
Nie słyszałbyś mnie kurwa teraz, gdybym powiedział „poddaje”,
Przez długi okres czasu, nikogo nie było w lustrze,
Zagubiony w trudnym świecie, łzami zalałem poduszkę,
Nic nie miało sensu, dałem radę – nic nie mówcie,
Reszta na innej płycie, no a teraz tylko w skrócie,
W całej sali cisza, ale znałem wasze myśli,
Wy niestety nie moich, chociaż lepiej bez precyzji,
Nauczyłem się życia, od podstaw samotnie,
Dziś na kurwy wyjebane, bo wygrałem bezpowrotnie,
Nie żałuję niczego, poza tym straconym czasem,
Hipokryzja – sam zobaczysz, kurwa z czasem,
Dzięki tym którzy tu byli, co pomogli naprawdę,
Zegarek na dłoni, by już nic nie było stratne… „
Matce nic nie powiem, opiekę nad nią na kilka dni przejmie zaprzyjaźniony dozorca kamienicy. Czy wreszcie odnajdę Ojca? Czas nagli. Za pożyczoną kasę ruszam w drogę…
Jak nie będę śpiewał, to będę klaunem i “stend-upem” się zajmę. Świat jest smutny, potrzeba mu radości. W czasie podróży, naszły mnie takie przemyślenia. Samolot wreszcie ląduje! Terminalowa, lotniskowa toaletka wystarczyła – mój makijaż prawie zrobiony…
Przy odbiorze bagażu personel, lekko wyglądem przyjezdnego zdziwiony. Nie znam tego miasta, kraju ani jego obyczajów…
Miejsce zwane Franowo na mapie z punktu informacji turystycznej zlokalizowałem. Trochę pobłądziłem, po mieście się powłóczyłem. Jakoś mój sceniczny image, skrajne reakcje wśród miejscowych wywołuje. Jedni się życzliwie uśmiechają i przyjaźnie pozdrawiają, by po chwili zobaczyć jak na klauna widok, palcem w czoło się pukają. Tylko jak ja się tam dostanę, bez oficjalnego zaproszenia? Chwila, chwila niech pomyślę…
Jedna jest, druga, trzecia… Siedem fiolek lekarstw, jeszcze raz sprawdzam, czy wszystkie zabrałem.
Po głębszej analizie plan działania opracowałem. Tramwajem tam dojadę. W rodzinnym Gotham, podczas codziennych podróży środkami komunikacji miejskiej, różne sytuacje bywały… Improwizacja i na spontanie – to powinno się udać! Przecież musi być jakaś brama wjazdowa lub opłotowanie. Próba normalnego wejścia “spaliła na panewce”…
Budynków kilka, w tym najbliższym widzę wyjeżdżające tramwaje. To pewnie ten w oddali gdzie samochodów dużo i skupisko ludzi zgromadzone. Biegnę! Bez pardonu i zdecydowanie w pierwsze drzwi zaglądam. Dalej już jest tylko moje tłumaczenie i gestykulowanie. Bariera językowa wszystko komplikuje.
Popołudnie i noc na policyjnym „dołku” spędzone. O poranku przywitał mnie elegancki urzędnik jako tłumacz. A jakiś “papierek” z miejscowej ambasady sprawę finalizuje. Sporo obciążającego materiału dowodowego w oczy mocno kłuje…
Zdruzgotany niepowodzeniem, pocieszenia szukam. Tabletkami się szprycuje, śmieję się ze stresu, smutku i rozpaczy, bo tej choroby nikt nie rozumie.
Zrozumiałem tyle – w trybie natychmiastowym ten kraj trzeba opuścić i do domu wracać.
Po powrocie swoją nieobecność mocno podpicowałem i konfabulowałem. Przed Matką przez kolejne lata udawałem, że nie wiem kim jest Ojciec. Niczego nie żałuję, do bezpośredniego spotkania z Ojcem pewnie kilka schodów zabrakło. W chwili obecnej, zaglądanie do pustej pocztowej skrzynki ceremoniałem i obowiązkiem się stało. Oczekiwanych, zwrotnych listów Matka na próżno wygląda. Ciągle zaś z niezłomną wiarą i nadzieją problemy i błagania na papier przelewa. Przy kolejnej prośbie o wysłanie listu nie wytrzymuje. Zaglądam do koperty.
Obecnie Ojciec to szanowany obywatel rodzinnego miasta, na Burmistrza kandydat… to kolejna szansa!
– w tekście wykorzystano fragment oryginalnej piosenki „Zegarek” autorstwa Filipa Żukiewicza ( tutaj inna piosenka i wykonanie – Mija Kolejny ).
– podziękowania dla Mariusza Kulawiaka za użyczenie sprzętu fotograficznego na realizacje tego materiału.
Special Guest Starring – Mariusz Kulawiak as „Joker”
Director of Photography – Krzysztof Żukiewicz
Art Director – Natalia Owsianowska
Place of Photos – Pętla i Zajezdnia Franowo
Makeup Artist To „Joker” – Aleksandra Gabryelska
Production Manager – Krzysztof Żukiewicz
Story By – Krzysztof Żukiewicz
Consultant of a Criminal Story – Iwona Gajdzińska
IN
A PIERNICZYMOTORNICZY.PL COMPANY
PRODUCTION
CIĄG DALSZY W FILMIE JOKER!
Serdeczne podziękowania dla całego zespołu biorącego udział w tym projekcie ;
Aleksandry, Iwony, Natalii i Mariusza !
Dla ciekawych zza kulisowych przygotowań “od Mariusza do Jokera” – dodatkowy backstage!
Ten wymyślony – gorzki i smutny tekst miał nieść prima aprillisowe przesłanie. Niestety z powodu wielu losowych i niezależnych przyczyn dnia 1 kwietnia na łamach blogowych nie mógł się pojawić. Więcej wyjaśnień poniżej.
ZA KULISAMI
Film bardzo szybko obejrzałem w kinie. Szeroka problematyka i przeróżne aspekty poruszone w tym obrazie nie dawały spokoju…
Do tego stopnia, że coś musiałem z tym zrobić.
Czasami z pozoru coś łatwego może w realu okazać się trudną przeprawą. Gdy “poruszony do głębi” tego filmowego przekazu wychodziłem z sali kinowej nie było pandemii. Pomysł zrodził się szybko, zaś nad jego realizacją zawisło jakieś “fatum niemocy”.
Dobieranie ( bazując głównie w strefie pracowniczej ) OBSADY I ZESPOŁU REALIZACYJNEGO przebiegło błyskawicznie. Zacierając ręce, niezwłocznie wszystkim zainteresowanym wyrecytowałem; – ZACZYNAMY!
Główny Aktor, gdy się zgodził to wtedy jeszcze pracował – życie napisało niespodziewany scenariusz i z pierwszego wyboru pozostało wspomnienie i żal. Lider – Pani Fotograf w kategorii CUDA TEGO ŚWIATA zapisała się wielkimi zgłoskami – upragnione macierzyństwo! ??
Szukam, zastępstwa i umawiane niezliczone realizacyjne terminy. Kolejnego i następnego kolegę z aparatem eliminują choroby covidowe. Następny termin i … Makijażystka z 40 stopniową gorączką, lecz chciała przyjechać.
Następnie mnie dopada kwarantanna i końca nieszczęść nie widać. Ograniczenia i podobieństwa zawężają obszar szukania kolejnego pracownika który podejmie się roli Jokera. Niczym z planu filmowego “Kruka” nieszczęścia sypią się jak z rękawa – z tą różnicą, że z obsady nikt nie zginął!
Wybrane zastępstwo genialnie rokuje. Drobne prace budowlane i … drabina. Połamany aktor, termin przesuwamy. Wrócił do zdrowia. Fotografa przestałem już szukać… w akcie desperacji spróbuję sam a niezawodna Nataaluua lewą ręką karmiąc, prawą fotki – “surowiznę doprecyzuje”. ??
Ostatnie przypomnienie terminowe i krótkie telefony;
-Mariusz! Płukanka do włosów datę ważności jeszcze trzyma?
-Pierniku, tylko na dzień przed daj sygnał i żoneczka na głowie ten “kolorystyczny bajzel” zaczyna! ?
-Ola chciałem się przypomnieć, data, miejsce i godzina…
-Krzysztof dobrze że przypomniałeś! ? Bo w rozsypce strasznej jestem, dwie Babcie w krótkim czasie ostatnio straciłam ? … będę oczywiście. ✋
I tak sobie 1,5 roku mija ?, aż wreszcie ta, planowana 1 kwietniowa { też przesunięta ? } “zajawka Jokerowa” ? na blogu się pojawiła…
Po tym jak się zmieniana ekipa “nareszcie scaliła”. ✌️
Zdrowia WSZYSTKIM Piernik życzy!
Pozdrawiam – Pierniczy Motorniczy
Michał
Nie no popisałeś się Krzyśku. Nie dość, że tekst rewelacyjny, to jeszcze fotki własnym okiem zrobione. Jak zwykle wysoki poziom. Żałuję tylko, że mnie covid dopadł “za pięć dwunasta” i nie dane mi było uczestniczyć w projekcie. Jakby co – do usług.?
Krzysztof Żukiewicz
Pewnie jeszcze będzie okazja żeby jakimś projektem siły połączyć. Tym razem covid na przeszkodzie stanął. Ale dzięki za ciepłe słowa, to był akt desperacji – ale nie powiem co Lider sekcji fotograficznej Nataluaa powiedziała…. mhhhh… po długiej messengerowej konwersacji, żeby być miła do samego końca 1,5 pkt przyznała na 6pkt możliwych. Bo o szczerość cisnąłem i zabiegałem, miałem świadomość braku w tej dziedzinie profesjonalizmu. I co? Za to też Nataluaa dziękuje za szczerość i wszelaka pomoc!
Iwona
Jestem pełna podziwu dla realizacyjnego wysiłku i desperacji autora i wszystkich osób zaangażowanych w przedsięwzięcie. Zapał i konsekwencja ukoronowane smakowitym tekstem przyniosły rezultat. To już nie jest tekst o komunikacji miejskiej, to perełka zainspirowana wielkim kinem.
Krzysztof Żukiewicz
Oooo ja piernicze… 😉 – DZIĘKUJEMY! A także DZIĘKUJĘ za współpracę! Mam nadzieję, że Zespół Realizacyjny ten komplement przeczyta.