PRZESZŁOŚCIOWA HUMORESKA SYTUACYJNA

Sama historyjka była taka…

Zziajany wpadam do najbliżej usytuowanego zakładu fotograficznego. Jak na godziny otwarcia, dość wczesna pora. Moja osoba w umundurowaniu miejskiego przewoźnika – zieleń soczysta, taka wyrazista… bo było świeżo wyprane ?.
- Proszę Pana PALI SIĘ!!! Wręcz wykrzyczałem. Pełna improwizacja. Taka "jazda" bez trzymanki, chociaż po drodze leciutko zaplanowane. ?
- Mam 30 minut na wcześniej niemożliwe co obecnie się realizuje – zacząłem trochę niepoprawną polszczyzną i zagmatwanie, ale to do niepoznaki, wprowadzając chaos i słowne "pokraki". Bo to fajne ? - dziwolągi, łamigłówki, niezamierzone lub celowe "rebusiaste kłizoskecze". Nawet jakieś - kalambury i do przodu "z grubej rury" ?.
- Oczywiście jak Pan pomoże – to takie małe zlecenie, lecz bardzoooo pilne. Kontynuuje dalej nie dając dojść do słowa gospodarzowi przybytku.
- Niech Pan spojrzy na tą fotkę w aparacie! Bach! Ekran "lustrzanki" już przy nosie, bez pardonu i zbędnych konwenansów pod oczy podsuwam.
- Poznaje Pan? Nie czekając na odpowiedź ( bo skąd niby ma ich znać ?) dalej „leje wodę” ( a pracownica „nietypowością sytuacyjną” tego póki co monologu, rozbawiona i uśmieszek ukradkiem gasi w przedbiegach, w sklepowym kąciku… żeby publicznie nie parsknąć ?). W foto sklepie byliśmy sami.
- I tak. Ten z lewej w tym kadrze to taki mały „trybik” tej pracowniczej machiny, po prawej to już wyższa liga no i „ważna szycha” a w środku to…
- Wiem, wiem Panie w „gorącej wodzie kąpany”!!! Jeżeli oczywiście coś mogę powiedzieć!? ? – wybrzmiał wreszcie surowy tembr gospodarza, co dopiero przy drugim zdaniu w widocznym zdenerwowaniu głos obniża o pół oktawy i ten potok słów jak z „kałacha” przerywa – i za moment prawi dalej. A ja z amoku przywrócony i po takim trafnym przytyku ze strony „potencjalnej pomocy” - dumam. Może czas "magazynek przeładować" i dopuścić do dialogu – z ognia ciągłego i seryjnego przejść na pojedyncze strzały?
Pan w sile wieku" bacznie się tej środkowej Pani przygląda. Po chwili brwi unoszą się ku górze i bardziej są zmarszczone. „Inny uśmiech” zauważam na obliczu „fotomachera”.
- Czekaj Pan, czekaj Szanowny Panie niech no ja się przyjrzę dokładniej… ? Taaaaa poznaję!
Zabrzmiało niczym wyrok na sali sądowej, a w oczach oglądającego ujrzałem napis jak z filmu - „Misja: Niemożliwe”. Negatywną myśl wnet odrzuciłem, wmawiając sobie, że mi się tylko zdawało. By po chwili to skorygować ( bo się nie pomyliłem ?). Gospodarz z wyczuwalną „szyderą” kontynuuje.
- Czy to nie ta złoto... ustna, ta co w tej telewizji ciągle występuję i ma tyleeeee do powiedzenia!?
Nie do końca wiedziałem, czy tam był wykrzyknik czy może pytajnik. Przy „tyleeeee” poczułem się nieswojo i gęsiej skórki nie omieszkałem. Źle to wróży misji – ale wciąż rokuje a ja… „twarzuje” i dodaje ?.
- Proszę Pana! Ta Pani to Iwona… i tutaj stanowczą gestykulacją w połowie zdanie mam przerwane. Rozmówca w teatralnym geście odegrane, coś na modłę - Kończ waść...
- Taaaaa, Gajdzińska! - wyrecytował niczym krupier z "bingo salonu".
- Już sobie przypomniałem, zerkając raz jeszcze na mój strój służbowy.
- Wasza rzecznik prasowy. Mhhhhh… ( było bardzo długie ). Docelowy „pomagier” kciukiem się po głowie drapie, to znaczy po włosach, ściślej to ujmując, w miejscach gdzie one kiedyś tam były. Pochmurne oblicze foto-właściciel przywdziewa… i nagle ni stąd ni zowąd dodaje;
- Wiesz Pan! Ja jeżdżę starym samochodem i wygodzie hołduję, młodzieńczego zapału już brakuje i jestem w takim wieku… - zaczyna. To i ja w mig "niekulturalnie" przerywam! Co by sentencji wyroku za szybko nie usłyszeć... no i ile można słuchać (o)d innych, bo wiadomo - większość narzeka ?. W myślach zaś wątpliwość zasiana. Przecież mam tylko prośbę. Czy ja coś złego zrobiłem? Nieeeee... "zadumek" rozwiewam, lecz emocje wciąż buzują.
- Do korzystania z komunikacji miejskiej zapraszamy! – może "nie w czas", ale tak właśnie „wystrzeliłem”. Takiego „ferdkowego pomysła” miałem. W myślach? "Jadę" dalej. O markę auta i przebieg nie zapytam, żeby nie wpaść po drodze na „dodatkową plamę olejową”. Kolejne długie…
- Taaaaa… ( i Wam powiem - dodam, przerywnik zacny… )
Chociaż niczego to dobrego i finalizacyjnego dla tematu nie zwiastuje. Cedząc przez zęby z wyraźnym wysiłkiem, wręcz z bólem - niechętnie dodał:
- No mistrzyni świata i fachowiec ( jakaś wyczuwalna ironia w głosie postępuję )… tak w „tiwi” pięknieeee konfabuluje i kwiecistymi słówkami operuje, obraz zamydla rzeczywistość zmieniając – odparł. A ja widzę tu i teraz, tą w oczach jego dziką radość i ogień – umiejętnie przemyconą  zaczepkę i w „bok kuksaniec”. Przywaliłeś Waćpan *a’la hejtersko" w ceglastą ścianę, czyli też w "fugę" mojego czoła! W głowie akt wzniecenia iskry się dokonuje. Owe zdanie po dziś dzień spamiętałem.
Aż mnie zamurowało. Ołżesz, ale żeeeeeeeem trafił jak „kulą w płot” – fiu fiu... prawie zagwizdałem. Lekko przepłoszony i z tropu zbity „pośladki zwieram”. Wirtualnym kocem gaśniczym rozgrzany do czerwoności - temperaturę stabilizuję. Moment i jestem gotowy na niełatwą konwersacje i dalszą dysputę. Podskórnie czuję, że ważą się losy fotki, co by na papier zechciało. Lecz w tej chwili to „ciernistymi różami” usłana, niepewna droga. A do tego właściciel „specyficznej sympatii” do środkowej z aparatowego ujęcia nie ukrywa. Działo się to w długich sekundach. Pełnej napięcia nieznośnej ciszy. Wiedziałem jedno – „wóz albo przewóz” i od mojej riposty przyszłość realizacyjna tego zdjęcia zależy. Chociaż to były sekundy czułem jakby to były godziny i czas na zebranie myśli, czas na odpowiedź. Pan triumfujący z coraz większym jadowitym uśmieszkiem spogląda, to raz na ciekłokrystaliczny ekran, to raz łypie okiem na mnie. Sekundy ciszy mijają. Narastające zniecierpliwienie i nóżką ponaglające tupanie. Widzę jak oblicze rozmówcy kolor purpury przybiera. Zbieram się w sobie i wreszcie wypaliłem:
- Proszę Pana! Pewnie ma Pan swoje racje i swoje zdanie - Szanuję! Ale niech Pan spojrzy na to z innej strony i w taki sposób; Z JAKĄ KLASĄ TO ROBI I zzzzz …( aż jąkać się zacząłem i wyraźne drżenie głosu było słychać ) … JAKIM WDZIĘKIEM! ??? – dokończyłem „zestrachany” ? jak początkujący aplikant adwokacki, by negocjacji stało się zadość.
I już w język się ugryzłem. W rękaw co usta blokował sam do siebie po cichutku poszeptałem - Przecież "gościu"! To rzecznik prasowy! Stanowisko strategiczne! No taka "fucha"?. Kogo nie spytasz, każdy ma inne podejście i spojrzenie! A insynuacjami byłem zniesmaczony...
Po chwili – zgłupiałem ?. Przez moment ulotny zawisł w powietrzu „taki niewidzialny topór ? przeznaczenia” i … chyba tylko niekontrolowany wybuch śmiechu ?? Pani zza lady kasowej sytuacje rozładowuję i ratuje. Ja w tym momencie uśmiech tonuje ?, bo to stwierdzenie, wręcz zbawiennie i niespodziewanie jak mat na szachownicy wybrzmiało. Grymas na twarzy i wymowne spojrzenie. Rozmówca tylko kiwnął ręką i stonowanym gestem kapitulacyjną białą flagę wywiesza. Niepocieszony…
Praca zaplanowana na dwóch świszczących maszynach, na jednej wnet przerwana.
Tego już nie powiedziałem; Dziękuję! Dobry Człowieku żeś się nad prośbą „małego żuczka” - pozytywnie pochyliłeś ?. A następnym razem zamiast „szabelki słownej” zapraszam na pifffko i towarzyskiego pokerka ?.
- Jak Pan możesz to proszę jeszcze wykadrować, bo czas nieubłaganie płynie, ooooooo… tak będzie dobrze - dodałem już z powrotnym wigorem.
- Jeszcze ramkę poproszę, tak tą zieloną, tak, tak – ta będzie dobra.
W duchu pomyślałem. Jak dwie foto maszyny odbitki fotograficzne powielają i pełną mocą kalkowały, a ja tu nagle prace - "kolejność zleceń" jednej z nich przerwałem to… chociaż jak nie na tym zdjęciu właściciel zarobi, to może na ramce sobie zrekompensuje i cosik więcej na kasie zabonuje" ?. Było nawet nie do końca szczere, ale obustronne - DO WIDZENIA!
Pobiegłem szybko i trochę tramwajem, żeby „kłuć żelazo póki gorące”. W jednym dniu roboczym, żeby zastać te dwie osobistości zdjęciowe, przy biurkach na Głogowskiej - zawsze prawie graniczyło z cudem. O tym bohaterzy tej foty nie wiedzieli, że pomysłodawca z potem na czole, tego samego dnia raz jeszcze do ich drzwi zapuka. Pół godziny nie minęło…
- A teraz dedykacja na zdjęciu Szanowni Państwo! Zdziwieni?
Przecież to dla fana tramwajowego – Jaśka! Jasia z Rogoźna! ? To hasło finalnie sprawę dedykacyjnej fotki zakończyło ?.


„*a’la hejtersko” ( zapraszam tych co mogą przeczytać w naszym kwartalniku “Z życia MPK” numer 1/2021 – PARAGRAF NA HEJT. Autor artykułu – Michał Pankiewicz, a dla pozostałych Czytelników zdjęcie. )


I puenta po tej przygodzie i po pewnym czasie mnie naszła taka. Rozumiem ludzi, ich inne spojrzenie i trzeba ( chociaż wtedy się udało ? ) z godnością przyjąć odmowę. Bo będąc po „drugiej stronie barykady” też odmówić różnym ludziom, grzecznie potrafię.

I jeszcze dodatkowa „błyskotka” taka. Kolejny raz w życiu to do mnie dotarło – w tym przypadku foto-intelektualista w szermiercze szranki – „potyczki słowne” startuje. Ma chęci? Dobrze się bawi? Ma do tego prawo! Trzeba być sobą! Aby przez ten i jakikolwiek inny „frak służbowy” – nie zostać „z góry i z urzędu” skategoryzowany i życzeniową „bystrością umysłu” zaszufladkowany. Gdyż czasami, takimi małostkami przeróżni ludzie się „żywią” i dowartościowują, pastwią się „porażką innych” żeby nie napisać, wręcz delektują… No to dodam od siebie – „bon appetit Monsieur” dla takich także innych podobnych niemu. Chociaż nie znam tego pięknego języka co w “cudzysłowie” się zawiera… ale nie obca mi jest definicja cynika…

Kontynuując to zagadnienie… U niektórych ludzi “przypadłość”, tendencja i intencja jest czasami taka, że patrząc “z góry” na drugiego człowieka, pragnie zrobić z nas “buraka” – tak dla “beki”. To “saluto!” Rada moja taka. Z takim stemplem ( hejtem!? ) ” TYŚ OFIARA” walczyć trzeba – mocą weny i rozumu wiarą.

Ale tego jak „świat światem” nikt nie zmieni. Ale walczmy z tym! Tak inaczej, jak potrafimy, nawet obyczajowo. W głowie zaś niech nam przyświeca myśl trzeźwa albo czasem spontaniczna. Tak jak mnie się udało w odpowiednim momencie sentencje przywołać z odsieczą – „ … kto mieczem wojuje, ten od miecza… „ ?.

Jak nie słowo pisane i bezpośrednia konwersacja to co ma nami przemawiać? Starożytni i cesarscy pomyśleli i swój plan w życie wdrożyli “ku uciesze ludu”. Boks olimpijski – szermierka na pięści, jako przeciwwaga. Chociaż w jej obecnych formach i realiach ( MMA. K1 i inne “mix reguły” ) ze sportem niewiele ma wspólnego – ewoluuje bo to naturalne i pierwotne, dzikie instynkty z człowieka wyzwala. OCZYŚCIĆ CIAŁO I DUSZĘ?! – w te słowa się to wpisuje? ?. Jakie to obecnie w “celebryckim świecie” modne i na “krajowym podwórku” też funkcjonuje! “Jutuberzy”, politycy, biznesmeni, nawet aktorzy i piosenkarze różnej maści… Można nawet “waląc się po pyskach” nieźle zarobić dla siebie bądź na szczytny cel dla innych. Potępiane i wychwalane – kto co lubi. I żeby nie było. Fanem SPORTÓW walki byłem, jestem i będę! Nawet jak wiemy, że to blichtr, “ustawka” , błazenada i czasami nawet “czysty sport” ( tylko trzeba wierzyć! ?) to… oko cieszy! ? A dla zainteresowanych wszelakie niesnaski i spory definitywnie finalizuje. Chociaż bardziej telewizyjnie preferuję, aczkolwiek czasami na treningowej sali też pojawić się lubię…

Nie masz pomysłu na swoje życie? Chciałbyś coś zmienić, a nie być tylko “uczciwym szarakiem”? Sam recepty szukam. Inni ją już znaleźli ?. Bo jak czasami o 180 stopni może życie się wywrócić. Na ten przykład ( wcale nie jest odosobniony ) mordercy po skróconym wyroku z “tantiemom” książkowych dostatnio żyć mogą no i … “sława i poklepka” bo o wcześniejszym nikt nie pamięta… Albo “mafiosa” przeszłość w mrocznych objęciach – zostać w porę świadkiem koronnym… Ale czy to dobra droga i recepta? Szczerze? Wątpię…

A pisze to Wam wszystkim Czytelnikom… motorniczy Piernik, przeciętny „ludek” – Krzysztof co rzeczywistość tylko obserwuje.


PONIŻEJ TAKIE DODATKI – ZGOŁA ODMIENNE ?

PODZIĘKOWANIE

I od kogo tej „siły perswazji i przekonywania” ludzi się nauczyłem? Było kilka „pracowniczych wiosen” wspólnych i nadal w innej formule mijają. Kiedyś czasami „nasze” pomysły i ich realizacja, takie twórcze i pozytywne „śruby dokręcanie”. A piszący ten tekst o głównym bohaterze i z głównym bohaterem zdjęciowym humoreski, stara się go nie marnować. Za te wcześniejsze i obecne „online” trwające, pragnie serdecznie podziękować. Bo w życiu ciągle się uczymy i… jakieś role aktorskie odgrywamy. By być lepszym i doskonalszym w tym wszystkim co w nim robimy… a w życiu jest ważne uczyć się od najlepszych. Trzeba pamiętać o niesamowitych osobach, pełnych weny twórczej i o nietuzinkowych pomysłach. Przy takich ludziach u boku, nawet „wyrobnik” i „drwal literacki” – gdzieś niewinnie później „ ołówkiem poszkicuje bądź siekierką pociacha”. Żeby na słowo „jakieś PIÓRO” godnie zapracować. I z pokorą, co rusz „ostrzyć” póki co – ten ołówek.

Może z animowanego, dawnego i wieczorynkowego „ZACZAROWANY OŁÓWEK” spróbować awansować choćby do niedzielnej – AKADEMII… PANA KLEKSA ?.

Ważne by zawsze idąc wciąż do przodu, nie zapomnieć o najważniejszym – znać swoje miejsce w szeregu. Powiadają czasami – mądrych ludzi nigdy nie za wiele. Więc jak spotkasz takich na swojej drodze to ich szanuj i wedle uznania, często czy sporadycznie, ale ich doceniaj, się im kłaniaj, wdzięczność wszelaką okazując. Warto też pamiętać, że nie zawsze podlizywanie, szacunkowi znak równości stawia.

I jak tego Szanowny Czytelniku nie zrozumiałeś… To powtóruje ongiś usłyszane ważne słowo, co o łzy przyprawia w całej swej szczerości;

– ONICZYNA! ( czyli nic, pustka – o niczym napisane ).


ŻAL I RADOŚĆ

A to tytułowe ma każdy w sobie “o coś z czegoś”, lub do “kogoś” i tak dalej… W dawno nieaktywowanej formie przekazu, tak na koniec trochę inaczej. Ale żeby taki inny, ostatnio nie praktykowany “wydumek” wyzwolić, trzeba mieć czystą duszę – której nie mam. Superowo, że koleżanka po fachu Iza… bo też była motorniczą i dalej w firmie pracuje, ostatnio dość intensywnie i z powodzeniem tej formie hołduje

Po długich latach “rymowanego niebytu”. Dobra i ja spróbuję… ?

Bez tytułu ale… – „Pamiętaj o tych których kochasz, o uczuciu i nawet o miłości”

a jak ktoś woli, to będzie “wielomix wierszowy” czytając osobno parzyste a później nieparzyste zdania, bądź, dla ciekawych innych formacji od dołu do góry dodając nawet powyższe wskazania… ??

– tytułowe zdjęcie to obraz Eryka Malera pt. Ja i moi Przyjaciele, i Faun, 2016

– w tekście wykorzystano w formie zdjęciowej dwa wiersze autorstwa Izabelli Moskal z tomiku “Cisza w niszach”. Te i inne, oraz nowe wierszyki autorka publikuje także na “blogu osobistym”Wierszoplotki.

– zaś sama tekstowa “humoreska” wygrzebana z głębokich archiwów dyskowych… podczas jego “sprzątania”.

– treść “Preludium” to świadomy dziwoląg i celowy zabieg – pominięcie polskich spółgłosek ( ć, ś, ź, ż ) i samogłosek ( ą, ę ), oraz zubożenie typowych liter ( ł ) występujących tylko w naszym ojczystym alfabecie i jego historycznej ewolucji i ku chwale ortografii polskiej. W “linku” ciekawie zobrazowane przemiany opracowane przez autora-BIESY z portalu wykop.pl .

…X Y Z

Niełatwy mamy ten język polski – i na tym się często łapię, błędów sam robię co nie miara, lecz próbuję… by chociaż w ułamku dziesiętnej, być tak “lotny i ekspercki” . Żeby takim “językiem umieć pływać” jak Szanowni Panowie; Miodek i Bralczyk ?.

Dla kogoś? Nie, nie – tak egoistycznie, tak dla siebie…


2 Responses

  1. Setnie się uśmiałam przy tym smakowitym, blogowym deserze. To będzie jedna z moich ulubionych anegdotek
    A jak zręcznie napisana! Masz swój styl Autorze. Szczerze i z serca tego gratuluję. Pozostaję z wdziękiem i sentymentalnym wspomniem. Iwona Gajdzińska. A przy okazji ślę gorące pozdrowienia dla braci tramwajarskiej i autobusowej, z którymi się utożsamiam nie tylko wtedy kiedy z nimi jadę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *