To tytułowe, co w cudzysłowie się zawiera. Nie, nie tam żadna zupa, albo {o zgrozo! ?} jakaś tam zalecana dieta ?. Zacznę „przewrotnie”. Zrelacjonowanie spotkania z przesympatyczną Panią Karoliną. A że czasem przypadek niesamowite tematy może otworzyć… jest to niebywałe! Chociaż troszkę to umawianie trwało, ale zawierucha okresu maturalnego wcześniejszym planom nie sprzyjała. Czasami wymiana spostrzeżeń i wspominek już nie na publicznym forum społecznościowym, ale na prive kontynuowane może zakończyć się takim sentymentalnym w szkole spotkaniem.
Zarzewiem tematu był wpis blogowy o naszym najmłodszym motorniczym w mpkowskich szeregach – o koledze Piotrze. Przeczytała to Pani Karolina co miała okazje cukiernika na korytarzach szkolnych mijać a i prywatnie syn tej Pani z Piotrkiem się znali. A tak naprawdę i bardziej szczegółowo poszło nam o zabawną i potoczną nazwę szkoły, którą wspomniany „młodzik motorniczy” ukończył – czyli „MUSZTARDÓWĘ”.
I tak prywatnie – zaproszony zostałem do Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego w Poznaniu, mieszczącej się na ulicy Warzywnej 19. Stawiłem się na czas i a nawet przed, żeby z zewnątrz się jeszcze chwile szkole bliżej przyjrzeć i sobie przypomnieć, swój sprzed prawie trzy dekadowy epizod jedno lub dwu semestrowy – wtedy weekendowo tu chodziłem na eksperymentalny kierunek (przetwórstwo chłodnicze i technologia mrożonek). Chociaż byłem przekonany, że w dniu spotkania mam wolne w pracy, jak dobrze że rano zerknąłem raz jeszcze na grafik! Ufff… byłby bajzel, ambaras i nieprzyjemności. Dlatego w pełnym rynsztunku służbowym przybyłem ?.
I tak sobie pomyślałem. Przygotuje w zamian za te zaproszenie chociaż naszą firmową, aktualną Gazetkę {no i parę starszych numerów ?} w ramach osobistego, w ramach podziękowania i podaruję. Ale uwierzcie. Chociaż Gazetki świetne… to co w zamian otrzymałem… to trzyma mnie do teraz. Wow!!!
Pani Karolina, bo ze zdjęć łatwiej było mi rozpoznać, odważnie i zdecydowanie na przepięknie wśród zieleni parkingu szkolnego dla braci pedagogicznej auto wartko zaparkowała. Przyjechała wcześniej niż powinna, prywatny swój czas poświęcając. Bo jak się później okazało, zajęcia Pani Kierownik miała zaplanowane na godzinę 11.00. A i też tam się wtryniłem i byłem… obserwowałem i nie przeszkadzałem (i tu się mocno starałem), zgodnie z wymogami sanitarnymi i rzecz jasna covidowymi ?.
Ale po kolei. Nie miałem świadomości z jaką osobistością szkoły ja tu „prywatnie konwersuje”. No dobra, żeby nie przedłużać i laudacją nie klakierować, to tylko wspomnę że o stanowisku Kierownika nie wiedziałem, ale jak na miejscu dowidziałem i co nie co usłyszałem, że w tej i innych szkołach także wykładowca z wieloletnim doświadczeniem. Baaa, “tylko” jakieś 18 przedmiotów zawodowych ta Pani ogarnia, na różnych poziomach wtajemniczenia i przeróżne inne tematy. Taka rekomendacja starczy!?
Pani Karolina pokazała mi całą Szkołę! Jej najważniejsze przyczółki. „Koparka” mi opadła jak zobaczyłem po tylu latach jak w wewnątrz się zmieniło na plus! I rozwiało to moje wątpliwości, że nic się nie zmieniło jak oceniałem po tym jak nietęgą minę miałem po wizualizacji kiedyś i dziś (bo nie wiele się zmieniło) – kompleks budynkowy o proszący się nowy ”design elewacyjny” ?. Sale dydaktyczne, biblioteka i kącik informatyczny – te miejsca przepięknie odnowione. Własna sala gimnastyczna która wyremontowana lśni i zachęca. Zobaczyłem ich własną piekarnię i swojskie wyroby mięsne do także zewnętrznej sprzedaży – no smakowite i ten zapach roznoszący się po szkole. Miodzio!
A jak zobaczyłem zrobioną salkę-pokoik na potrzeby praktyk z hotelarstwa to aż mnie zamurowało. Po prostu prima sort! I nie byłbym sobą tym czym zostały moje oczy uraczone (a Pani Karolina już mój zakres poczucia humoru wcześniej wyczuwała) gdybym nie dodał czy to także dla dyspozycji konsumentów zewnętrznych z opcją na godziny ?. No Pani Karolina lotna, to w mig ten żart pokumała i też żartobliwe odpowiedziała;
– Póki co nic mi na ten temat nie wiadomo! Na potrzeby dydaktyczne z tego co wiem “hotelowy pokój” przeznaczony! ?
Jeszcze Wam Kochani Czytelnicy dodam, jak zobaczyłem, że na zajęciach praktycznych nawet „zasieki pomidorowe” powstały to byłem wniebowzięty. Tak się fajnie tam poczułem, tak aż się chciało krzyczeć;
– PRZYJAZNA SZKOŁA!!! Malownicze usytuowana w spokojnym, pełnym zieleni i zabudowy willowej miejscu naszego miasta.
O 14 miałem zacząć swoją taborową zmianę to spytałem, czy będę przeszkadzał jakbym chciał „to poczuć” i zobaczyć jak takie zajęcia z gastronomi wyglądają. Była zgoda – na warunki i obostrzenia oczywiście przystałem.
Chociaż egzotycznie dla tej młodzieży z pierwszej klasy wyglądałem to moja obecność zaakceptowali i nic przeciwko nie mieli. Gdy zobaczyłem jak takie zajęcia wyglądają w praktyce to oczy z zazdrości przecierałem. To ja 5 lat jakąś pracownie elektryczną męczyłem i w finale jak dobrze wszystko z kolegami w grupie połączyłem… w schematach szeregowych, równoległych i mieszanych to co najwyżej w finale … żarówka mi się na końcu zapaliła a tutaj?
Tego to się nie spodziewałem. Zajęcia czas zacząć. Produkty czekają. Losowanie „spektów” daniowych i zadaniowych, podzielone grupy i jazda – ruszamy! Bez zbędnych ceregieli! Jedni uraczeni laminatem a tam napisane – klasyczne kotlety schabowe. Oni szparagi w jakimś przepysznym sosie. Tamci robią „wulkan” na czekoladzie co z „puree malinowym” i lodami waniliowymi równa się = niebo w gębie! Jakaś grupa mierzy się z ziemniakami i pytają, czy obrać czy w mundurkach;
– Jak uważacie! Ale musicie wiedzieć…
Bo docelowo (i tego jedynego nie zdążyłem, nie spróbowałem tych ziemniaków) przechodziło przez taki wyciskacz, co na blasze wyglądało jak beza ?. O jogurcie na truskawkach i mleku wspominałem? Schłodzony taki jak należy. I tylko przez szacunek do Pani Kierownik, sam w tym informatycznym programie ocen, sam ich nie wystawiałem ?. Bo tylko spytałem czy „6” obecnie nadal oceną najwyższą! I tak do mnie to powoli docierało – to tylko i aż pierwszoroczniaki. Schaboszczak? Wyśmienity! Mizeria profesjonalna zgodna z wskazówkami Pani Karoliny – dopieszczona. Nawet szparagi, bo już nie mogłem – ale poprosiłem też były wspaniałe. Chociaż się zdawało, że one były zalane sosem beszamelowym, co szybko skorygowała merytorycznie zajęcia prowadząca. To było coś więcej!
I wiecie co Wam napiszę? Jakie to cudowne zajęcia, bo na koniec wszyscy do stołu zasiadają i to co zrobili wspólnie konsumują – więc i motywacja wielka! Jak spytałem, czy tak za „darmoszkę” to wszystko? Nie, jest symboliczne miesięczne 30 złoty opłacane przez ucznia a zajęć w miesiącu sporo – odpowiedź na wątpliwości i zadane pytanie usłyszałem. Wtedy do mnie dotarło, wtedy zrozumiałem co straciłem… Bo pierwsze co chciałem w życiu robić to być… cukiernikiem! Zaś Uczniom za poczęstunek serdecznie DZIĘKUJĘ!
Służba nie drużba! I po takim ekskluzywnym poczęstunku wszystkiego co ci Uczniowie zrobili, to wcale mi się stamtąd nie chciało wychodzić– to chyba zrozumiałe! Było naprawdę ciężko się z nimi rozstać.
I wiesz co Szanowny Czytelniku? Każdemu, absolutnie każdemu chociaż raz w życiu polecam taką lub inną swoją podróż sentymentalną i uczestnictwo…
Mnie się zupełnie niespodziewanie zafarciło! Więc jak masz możliwość, kontakty, sposobność coś takiego sobie zafundować i w życie wcielić, to nie czekaj…
Żeby poszukać w tej otchłani podobnych sobie, co czują i rozumieją. Żeby nawet poczuć się na wyrost, ale z obustronnym szacunkiem, przez chwile VIP-em. Mnie spadła z nieba taka „przyjemna i balsamem kojącym dusze chmurka” – dosłownie! „Chmurka” miała swoje imię – Pani Karolina!
BARDZO DZIĘKUJĘ!!!
– serdeczne podziękowania za zgodę i pozwolenie na moje „chwilowe sentymentalne bytowanie” na tych gościnnych występach w Zespole Szkól Przemysłu Spożywczego w Poznaniu składam na ręce Pani Dyrektor – ZUZANNY SZMYT.
Myszka
Napisze krótko.. Zazdroszczę cudownych wspomnień zanurzonych w rarytasach ? aż miło się czytalo bo wyobraźnia robi swoje ?
Krzysztof Żukiewicz
To ja jeszcze krócej. Dziękuję i życzę innym takich doznań. SMACZNEGO!??
Iwona Gajdzińska
Ależ to pyszne! Słowem i wyobraźnią smakosza. Serdecznie zazdraszczam delicji i pytam czy zwykły śmiertelnik może podobnym sposobem ale za odpowiednią gratyfikacją, zaznać podobnych rozkoszy podniebienia?
Krzysztof Żukiewicz
Zaiste było przepyszne! Żeby coś się takiego zadziało dla zwykłego śmiertelnika którym “z krwi i kości” jestem to… chociaż chwilowe i jakże ulotne – ale potrzebne szczęście!
Uczniaki tej Szkoły maja to na co dzień i pewnie jak to uczniowie “w obecnym czasie” tego pewnie nie do końca doceniają. Zaś każdy może podejść do sklepów Szkoły i spróbować te piekarskie i wędliniarskie cuda. Za możliwość tego spotkania jeszcze raz dziękuję Pani Dyrektor Szkoły – Zuzannie i Kierownikowi Szkolenia Praktycznego – Pani Karolinie.
Gdy tak obserwowałem to zacięcie i zaangażowanie i przede wszystkich fajną atmosferę oraz już dużą wiedzę tych pierwszoroczniaków podczas zajęć naszła mnie taka nagła “telewizyjna gwiazdorska dumka”…? która w swoim przekazanie docelowo robi z innych fachowców zajmujących się kucharzeniem co najwyżej “pomywaczy”…
I aż się bałem zapytać Pani Karoliny, żeby to nas nie poróżniło. Mogłem zaniechać pytania – no ale za mocno w głowie męczyło?. Zestrachany delikatnie zaczynam: – A co Pani sądzi o wykreowanej samozwańczej “cesarzowej kuchni” z takiej komercyjnej stacji telewizyjnej?
No jak mi ulżyło! Spadający kamlot – głaz z serducha jak spadał to było chyba słychać w sąsiednim Liceum co jest naprzeciwko “Musztardówy”. Bo jest tak czasami, że wcale nie trzeba odpowiadać, wystarczyło spojrzenia wymienić jak padło to nazwisko?♀️ i już wiedziałem że mamy podobne zdanie???.